Thursday, May 31, 2012

Pomoz Grecji, wypoczywaj na Krecie!

Warto jechac na Krete, bo:
  1. Grek Zorba wiedzial, co dobre
  2. Jesli chodzi o politykowanie, szybko znajdziemy z Grekami wspolny jezyk
  3. Na Krecie owce becza najweselej
  4. Zawartosc oliwy w oliwie przekracza 100%
  5. Fototapety z palmami, plazami i osniezonymi gorami masz na Krecie w 3D i gratis
  6. W wioskach rzadza koty. Sa przekupne.
  7. Juz dalej na poludnie Europy sie nie da
  8. Pokochasz raki, wszystkie  Polaki kochaja raki, z wzajemnoscia
  9. Piwo jest u nich rodzaju zenskiego: "Co dwie piwy, to nie jedna!"
i myslimy nad reszta!.. jakies sugestie?

GRECKIE ZARCIE

Znalazlam smaczny artykul o kuchni kretenskiej
tutaj
i co za zdjecia! mhmmmm
tych kilka moich to taka skromna migawka ajfonowa,
bo jak tu w ekstazie kulinarnej bawic sie w profesjonalna fotografie?..
Nie moglam sie powstrzymac od skomentowania:
Cretan kitchen is amazing and even as a vegetarian i could really enjoy it!
my biggest discover is that it is not even so much about receipies
but the origin of ingredients.
It's said best sushi you can eat in California
(not Japan),
best pizza - in New York (not Italy)
but for the best of cretan food-you have to go to Crete!!!

Mowia, ze najlepsze sushi to w Kalifornii (nie w Japonii)
najlepsza pizza - tylko w Nowym Jorku
(nie we Wloszech-sama sie o tym przekonalam)
ale by skosztowac najlepszego jedzenia kretenskiego
 - trzeba sie ruszyc na Krete!!




Wednesday, May 30, 2012

niedzielny flohmarkt

Weekend minal jeszcze pod haslem: sloneczny.
Znow brzydko i zimnawo, 13 st.
Kiedy jednak jeszcze pogoda dopisywala, 
nabylam cudna lampe na niedzielnym, porannym flohmarkcie, 
iscie po poznansku targujac sie z 8 e na 5 e.
Wyglancowany vintydz robi mi teraz za 
przylozkowe sloneczko :)

ps. Duzo Polakow bylo. 
Jeden nawet wyprobowywal jakas gitare i nucil cos o stanicy....

Saturday, May 26, 2012

niemiecka wiosna

Mija troche czasu po powrocie z Krety.
Ciche dni. Spokoj, wlasna kuchnia, porzadki w domu i w ogrodzie.
Komputerki, nadrabianie internetowych zaleglosci towarzyskich,
chodzenie wczesnie spac (tak tak! to ja)  i wysypianie sie. mhmm..

Czas na podsumowania i planowanie.
a na okolo- zielona, rozbuchana majowa niemiecka wiosna.
Kwitnace rododendrony we wszystkich kolorach teczy,
sezon na szparagi i rabarbar.
Szparagi Niemcy musza koniecznie z sosem holenderskim. blee. nie przepadam
ale na kazdym stoisku ze szparagami stoja gotowce sosowe w kartonikach.
Porzadna niemiecka wiosna. Rowerow jeszcze wiecej.
i ogrodowy recycling na calego.


Ogrodowe porzadki.
 
-chce byc o 09 00 rano w stacji recyclingowej z tymi worami skoszonej trawy.
-o 09 00? w sobote? bez przesady, tlumow chyba nie bedzie.

Skad, byly.
Kolejki  faterow oddelegowanych raniutko z bio-odpadkami, szklem, plastikiem i cala reszta smieci.
Z wypicowanych, blyszczacych mercedesow, vw i volwiakow wyskakiwali panowie w roboczych ubraniach i wor za worem, do odpowiednich kontenerow. W roboczych rekawicach.
Byla tez mama z maluchem, za raczke po schodkach, popatrzec jak mama wywala szklo, a dalej plastik. Ordnung od malego.
Z drugiej strony to taki nurt, by dzieciaka wszedzie ze soba, pokazywac mu wszystko, by funkcjonowal nie tylko jako obserwator, ale i uczestnik.

moj hit to market budowlano-ogrodniczy Viohl.
raz zapomnialam tel by sfocic, ale to hit moj absolutny:
Insekthotel - dla pozytecznych mieszkancow ogrodow oraz
Prezent dla Jeza - porcelanowa ozobna miseczka z zapasem odpowiedniej paszy
oprocz tego - wysyp roznych ogrodowych ozdobnikow,
co prawda zadnych krasnali, ale
cosik ladnego tez sie znalazlo -
zezowate putta i karlowate nimfetki.
Musze przyznac: marzenie me!
Lepsze niz rozowy flaming czy chabeta z Flo!




Jak na razie mam tu swoja prywatna ogrodowa nieruchomosc.
Jakis rodzaj ekstazy zwiazany z wysokomi temperaturami.
Goraco, ale do zejscia w cien trzeba namawiac....


Ja swoja popoludniowa ekstaze przezywam w zwiazku z moim cudownym kulinarnym odkryciem: waniliowy jogurt sojowy i normalny, ale bio, z mangooooo.
Gdyby gros ludzkosci mialo codziennie do tego dostep, mniej by bylo wojen;  jak nie z powodow smakowych, to przynajmniej ze wzgledu na podwyzszenie zenskich hormonow przez te soje.

Tuesday, May 22, 2012

najwieksza antyreklama Krety



http://zyciegwiazd.onet.pl/321053,0,juz-we-wrzesniu-mala-alikia-zobaczy-grecje,fotonews_detail.html

Już we wrześniu mała Alikia zobaczy Grecję!

"Jak podaje magazyn SHOW Katarzyna Skrzynecka i Marcin Łopucki planują jesienną podróż do Grecji. Będą to pierwsze wakacje ich sześciomiesięcznej córeczki Alikii. / fot. VIVA, mwmedia
Każdego roku latamy na Kretę - mówi Katarzyna Skrzynecka - to nasza rodzinna tradycja. Cieszę się, że teraz Alisia pozna Grecję". Imiona córki Katarzyny Skrzyneckiej i Marcina Łopuckiego pochodzą właśnie z języka greckiego."

Szkoda tylko, ze na Krecie nie slyszeli o "greckich"  imionach "Ilia" (ilios=slonce?..), czy "Alikia" (?) ....A moze pytalam niewlasciwych ludzi...




Troche nadziei daje:
http://podroze.gazeta.pl/podroze/56,114158,11464852,Grecja__Kreta___najlepsza_dla_milosnikow_mitologii_i,,7.html
Kreta - najlepsza dla miłośników mitologii i wakacji all inclusive
Kreta to najpopularniejsza i największa z greckich wysp. Jest idealna dla turystów preferujących wakacje all inclusive - szeroki wybór hoteli, mających do zaoferowania wszelkie wygody, sprawia, że można tu nie opuszczać hotelowej plaży lub basenu. Jednak Kreta jest także idealna dla turystów aktywnych, a szczególnie dla miłośników mitologii greckiej. Niezależnie od sposobu zwiedzania Krety, zawsze będzie się tu odczuwać wszechobecny związek otoczenia z historią i mitami. W końcu na Krecie urodził się Zeus, który do Krety zawsze miał sentyment, a z wyspą związane są też mity m.in. o Minotaurze, Dedalu i Ikarze. Fragmenty wspaniałych niegdyś pałaców świadczą o ciekawej przeszłości antycznej. Nie wszyscy zdają sobie też sprawę, że mimo silnie komercyjnego charakteru wyspy, można tu poznać położone w górach tradycyjne kreteńskie wioski nieskażone współczesną cywilizacją."

no my wlasnie sobie te gory, poludnie wyspy upodobalismy. Tam to jest klimat! 
Agios Pavlos


PS. Na Onecie zapomnieli napisac jeszcze o jednym micie.

Porwanie Europy:
Gdy Zeus, pod postacia bialego byka, 
porwal ksiezniczke Europe
to zladowal z nia na Krecie.
Lokalsi dobrze wiedza gdzie.






Mowia, ze romantyczna miejscowka Zeusa i Europy byla plaza  w .. Matali!


Hippisi wiedzieli, gdzie zalozyc wesola komune :)



Thursday, May 17, 2012

kryzys, Grecja, powrot do zrodel

znalazlam dzis artykul na portalu Gazety Wyborczej  : 

"Lefteris, siwy rolnik z targu w Volos, zamienił właśnie 10 kg pomarańczy na 5 l oliwy z oliwek, której jego siostra potrzebuje do wypieków. Wcześniej elektryk zreperował mu instalację w zamian za cytryny, mandarynki i ziemniaki. - Dzięki temu oszczędzam gotówkę na inne wydatki. A dziś nikt nie ma jej wiele - tłumaczy.
Dziś Polichroniadis jest jednym z organizatorów lokalnego komitetu ruchu Den Plirono ("Nie płacę"), sprzeciwiającego się nie tylko nowym podatkom, ale i innym opłatom.


Nie on go wymyślił, zaczęło się ponad trzy lata temu od akcji drogowych: mieszkańcy podateńskich miejscowości, zbulwersowani bramkami na nieukończonych jeszcze autostradach, zaczęli je podnosić i przepuszczać za darmo kolejne samochody. Potem protest rozszerzył się na metro, autobusy, parkingi, przychodnie, szkoły. Ceny biletów autobusowych wzrosły z 1 euro do 1,40? Nie płacę. Szkoła każe samemu kupić podręczniki? Nie płacę. Metro podrożało? Nie płacę. Zapłaciłem podatki. Basta.


Jedni widzą w "Nie płacę" anarchistyczny absurd lub wymówkę dla wszelkiej maści cwaniaków. I zwracają uwagę, że jeszcze przed kryzysem wielu Greków uchylało się od podatków, a nieprzestrzeganie przepisów - od zakazów palenia po ordynację podatkową - jest prawdziwą plagą.


- Tu nie Niemcy - wytłumaczył nam recepcjonista w hotelu, gdy spytaliśmy, ile płaci się za parkowanie. - Macie greckie blachy? Nie? To się nie przejmujcie. Przecież za granicą nie będą was ścigać. (...)


Z czego jednak pokryć ogromny dług Grecji? - To nie my go zaciągnęliśmy - upiera się Dimitris. - Kryzys stworzyły banki i wielkie korporacje. I to one powinny za niego zapłacić. (...)


W portowym Volos walczą z kryzysem zupełnie inaczej. Już 800 ze 144 tys. mieszkańców tego miasta, położonego między Atenami a Salonikami, rozlicza się bez gotówki. Wymieniają usługi fryzjerskie na worki ziemniaków, mandarynki na lekcje gry na pianinie, opiekę na dzieckiem na naukę pływania, pączki na używane gry komputerowe. Lefteris, siwawy rolnik, którego spotykamy na targu przy dworcu autobusowym, zamienił właśnie 10 kg pomarańczy na 5-litrową butelkę oliwy z oliwek, której jego siostra potrzebowała do wielkanocnych wypieków. Wcześniej elektryk zreperował mu instalację w zamian za cytryny, mandarynki i ziemniaki.


Takie transakcje odbywają się z ręki do ręki, np. na targowiskach, ale można także zawierać je w internecie. Systemem administrują sami mieszkańcy, korzystając z darmowego oprogramowania.


Lefteris loguje się na swoje konto i ilekroć coś od kogoś kupuje, przelewa mu wirtualną walutę, tzw. tem. Gdy coś sprzedaje, dostaje temy. Jeśli nie ma pod ręką komputera, może zapłacić opieczętowanymi kuponami, których plik przypomina trochę książeczkę czekową. Akceptują je m.in. rzemieślnicy, rolnicy, lekarze, opiekunki, nauczyciele, fryzjer, elektryk, piekarz. Nikt nie rozlicza się wyłącznie w wirtualnej walucie, rachunki, np. za prąd, ciągle płaci się w euro, ale niektórzy obracają nią nawet kilka razy w tygodniu. - Dzięki temu oszczędzasz gotówkę na inne wydatki. A dziś nikt nie ma jej za wiele - tłumaczy Lefteris. (..)


150 km na północ od Volos odwiedzamy zupełnie inny targ zorganizowany na parkingu w lasku Seich Sou pod Salonikami. Potężne pikapy wyładowane po brzegi sakwami ziemniaków, workami ryżu, słoikami miodu i oliwek parkują od rana pod rozłożystymi drzewami. Krótko przed dziesiątą pojawiają się klienci. Oni też przyjechali samochodami, bo tu handel odbywa się w niemal hurtowych ilościach.


Nick i Kostas Bertsimasowie, ojciec i syn, przywieźli terenowym nissanem kilkaset słojów z zielonymi oliwkami. - Do niedawna sprzedawaliśmy je supermarketom, ale co to za interes - opowiada Kostas, wysoki chłopak z notesem. Para bierze od niego dwa słoiki. - Oliwki zbiera się od października do końca listopada - ciągnie, gdy jego ojciec wraca z kawą i zaczyna obsługiwać klientów. - Potrzebujemy do tego 15-20 ludzi, bo mamy 1,2 tys. drzewek, które rodzą na przemian co dwa lata. Koło Bożego Narodzenia zjawiają się przedstawiciele sieci handlowych. Mówią: weźmiemy tyle a tyle beczek, 50 centów za kilogram, ale pieniądze dostaniecie za kilka miesięcy. A tu za trzykilogramowy słoik dostajemy 3 euro, i to do ręki.


W Seich Sou można kupić jeszcze ryż (5 kg za 5 euro, w sklepie podobnej jakości ryż kosztuje 3,5-3,8 euro za kg), oliwę z oliwek (17 euro za 5 litrów; w sklepach powyżej 20 euro), ziemniaki. Te ostatnie Apostolos Kasapis, rolnik z okolicy, oferuje w 17-kilogramowych workach za 5 euro. Wychodzi 30 centów za kilogram. Od supermarketów Apostolos dostawał 15 centów, a one sprzedawały je za 70-80. (...)


- Schemat jest wszędzie ten sam: producenci sprzedają towary bezpośrednio konsumentom, z pominięciem pośredników - hurtowni, sklepów, wielkich sieci handlowych. (..)  


Ruch zaczął się od lutowych protestów rolników z Vrontou i Nevrokopi zbulwersowanych niskimi cenami skupu ziemniaków (stąd jego nazwa). Jak zaznacza profesor, od początku miał charakter prospołeczny: zamiast wysypywać ziemniaki na tory, farmerzy rozdali 12 ton na ulicy. - To oczywiste, że producenci cieszą się, kiedy mogą sprzedać towar po lepszej cenie - mówi Kamenidis. - Chodziło jednak o coś jeszcze: ci ludzie wiedzieli, że niektórzy głodują. Wiedzieli też, że wyprodukowanie kilograma ziemniaków kosztuje kilkanaście centów, a sprowadzenie z Egiptu produktu gorszej jakości - jeszcze mniej, i nie mogli zrozumieć, jak niektóre sklepy mogą dyktować ceny rzędu nawet 90 centów. 


Pierwszy targ zorganizowali ludzie z niewielkiego miasta Katerini, którzy dowiedzieli się o protestach z telewizji. Jednak to właśnie dzięki 75-letniemu profesorowi, który zaczął urządzać targowiska w miasteczku akademickim, rewolucja nabrała rozpędu.(...)  - Pierwszy targ zorganizowałem 2 marca dla wykładowców. Rolnicy musieli wiedzieć, ile przywieźć ziemniaków, więc poprosiłem, by wszyscy złożyli zamówienia w internecie. Spodziewałem się, że wezmą 5-10 ton, poszło 50 - mówi Kamenidis, wchodząc dziarsko po schodach.(..)  - Kolejnym etapem będą stałe sklepy kooperatyw producentów i konsumentów. Pierwsze dwa właśnie powstają - odpowiada. Jest przekonany, że ruch przetrwa, bo opiera się nie tylko na ekonomii, ale i solidarności. (...)  Zawsze tłumaczę studentom: można zarabiać krocie na telewizorach czy kawie, ale produkty podstawowe muszą być tanie, na granicy zysku, bo są niezbędne do życia."

Slyszalam o tym wczesniej, sami Grecy mi mowili.
Zamiast sprzedawac, wrecz oddawac za bezcen plody rolne sklepm, sieciowkom, doslownie - rozdawali  ludziom, blokujac w ten sposob ich checi zaopatrzenia sie w marketach, ktore z rolnikow "wysysaly ostatnie soki".
Wszyscy byli zadowoleni. Procz posrednikow.
A klienci - swiadomie zaczeli wspierac "swoich", kupujac bezposrednio od rolnikow.
Czy jak opisuja dalej w artykule - WYMIENIAC dobra i uslugi.

Piekna akcja. Piekny paradox historii.
Pieniadz jako symbol  poziomu  cywilizacyjnego, traci raz po raz na znaczeniu,  gdy robi sie ciezej, okazuje sie, ze wolimy zamierzchle, sprawdzone metody...
W Hiszpanii winiarze tak zaopatrywali chetnych - prosto z ogromnych beczek, do butli, z pominieciem sieciowek i rozlewni.
W Niemczech - w nobliwych dzielnicach,
gdzie mam okazje sie temu przyjrzec na wlasne  oczy -
 w dobrym tonie jest zapakowac sie na rower z koszykiem i popedalowac na targ,
gdzie  rolnicy sprzedaja swoje wytwory i towary:
eko- i bio-  hodowle, mleczarnie, uprawy, miesa, sery, warzywa i owoce, prosto z furgonetek,
z truckow przerobionych na sklepowe lady.
Albo juz w ogole najlepiej jest jechac na wycieczke do takich miejsc i bezposrednio u zrodel zaopatrywac sie w art. spozywcze.

Ale jest jeszcze cos, czym Grecy zawsze wygraja.
Grecy i inne poludniowe nacje. Maja jedna wielka przewage nad "bardziej zaawansowana ekonomicznie" polnocna Europa:
RODZINA, PLEMIENNOSC, STADO
Trzymaja sie w rodzinach, wielopokoleniowych, wieloosiowych.
Manolis lowi i poluje, Iannis uprawia oliwki, Irini i Maria potrafia szyc i uprawiaja domowe ogrodki, babcia przypilnuje wnukow, ciotka z kuzynka to fryzjerka i kucharka, kuzyn Giorgios zna sie na budowlance i zawsze cos zmajstruje, a najmlodsi chlopcy  nazbieraja grzybow i ziol.... Wszyscy mieszkaja kolo siebie i kazdy od siebie cos "dorzuci". Sielankowy widoczek spod znaku J. J. Rousseau?
Kilka takich rodzin kolo siebie, kazdy sobie pomoze, zalatwi, skombinuje, zorganizuje.. - i maja (moga miec) gdzies Ateny,  gieldy, banki i spekulacje ekonomiczne. Oliwki nie bede owocowac mniej, jesli na gieldzie bedzie krach, 
a od strajkow na kontynencie- nie ubedzie w morzu ryb i kalamarow.
To jest prawda - ci obywatele obrazili sie na panstwo i jak moga, beda sie migac od podatkow.
To jest to, co slyszalam na Krecie.  W miastach sytuacja jest oczywiscie inna. Lada strajk smieciarzy zamienia rzeczywistosc w pieklo, ale czy w takim razie - to jest stabilny sytem, na ktorym mozemy polegac i poswiecac cale nasze zycia we wspieraniu go?

W Agia Galini znalazlam pralnie, wlasciciel pralni, gdy moze, idzie pietro wyzej, do swego biura, gdzie ma maly zaklad poligraficzny i pracuje tam, zaopatruje wiekszosc miasteczka w akcydensy, postery, standy itd.... Wowczas jego ciezarna zona pilnuje pralni. Tu cos wypralam,  tam cos wydrukowalam.
Gdy rozwalily sie spodnie i zapytalam go o  uslugi krawieckie, wyslal mnie do swojej matki, kilka  kamienic dalej - ma sklep z galanteria skorzana, sandaly jezuski i rzymianki itp,  a przy okazji szyje i naprawia.
WSZYSTKO ZOSTAJE W RODZINIE dotarlo do mnie. To jest sila i zaplecze, dzieki ktoremu przetrwaja najgorsze kryzysy.
A swoja droga - z nieplacenia podatkow i migania sie od wrzucania dziesieciny do garnuszka panstwa - wielu kretenczykow uczynilo sport. A w czasie  kryzysu, gdy urzedy maja ciecia budzetowe - malo ktory urzednik wybierze sie za wlasna kase na delegacje i kontrole  w teren.
A i tak malo co wskora, bo rodzina sie kryje. I wspiera.
Palacowe ruiny, Festos, Kreta
Moze to specjalna madrosc, wrosnieta w mentalnosc, jak ruiny pierwszych palacow sprzed 4 tys. lat, opierajace sie uplywowi czasu i samostanowiace swiadectwo zamierzchlej wspanialosci. Moze styl zycia, kultura, ktorych nic nie zdolalo zmienic. Moze wplyw slonca i bryzy morskiej. Moze piecza i pamiec poganskich bogow i sila tradycji.
Bo przeciez nie obecna polityka, unia, partia.

Co zatem sprawia, ze systemy, ktore budujemy, uklady, unie i idee, ktore sa tworami naszych umyslow, sa w istocie slabsze, bardziej ulomne i podatne na rozsypke, niz wdrukowane w nas wzorce i wartosci, ktore nami kieruja? Problem i pojawia sie i poteguje, gdy narasta chec odrzucenia i zaprzeczenia, zamiast zrozumienia.

Pisza, ze Grecy nigdy nie "dorosli" do wstapienia do strefy wspolnej waluty. Byc moze.
Byc moze popelnili blad,
moze chcieli bardziej nadgonic unijne  standardy i dostapic tego zaszczytu, zamiast przebadac i doglebnie zastanowic sie, czy taki uklad wpasuje sie w ich  system wartosci i beda mogli zgodnie dzielic walute - oni - zakrecone, zabalaganione Poludnie, z rozwinieta, industrialna i zorganizowana Polnoca...

Ciekawi mnie, jak bedzie z Pl.
Ja widze oba systemy wartosci - GENERALIZUJAC  - poludniowy, plemienny (powiedzmy kolokwialnie: w kupie, w rodzinie sila) na wsi  i ten miastowy, jednostkowy, (walka o niezaleznosc, samowystarczalnosc).
Na wsi jest zupelnie inaczej niz w miescie.
Trzymaja sie razem, bo brak innych mozliwosci, w miescie kazdy stara sie sobie sam poradzic. Czy nie za wszelka cene? Co jest lepsze?
A co z Eurowaluta? Przebadamy lepiej ten temat, czy pobiegniemy w strone Zachodzacego slonca?
Chyba kazdy musi zastanowic sie sam, bo politycy, ktorych utrzymujemy, zajmuja sie glownie  obrzucaniem inwektywami.

Jak na razie, za chwile wszyscy przybiegna do Pl na Euro 2012 i cala Europa bedzie patrzec na nasze drogi, korki, mecze, miasta i kible.

Uff. Bedzie sie dziac.

Wednesday, May 16, 2012

podroz autem Polska - Grecja, Kreta

 Trasa: Polska - Kreta przez:
  1. Niemcy, 
  2. Czechy, 
  3. Slowacja, 
  4. Wegry, 
  5. Serbia, 
  6. Macedonia, 
  7. Grecja --> Kreta
Srodki lokomocji:
  1. auto, 
  2. prom
Miasta po drodze: 
  1. Poznan, 
  2. Berlin, 
  3. Praga, 
  4. Bratyslawa, 
  5. Budapest, 
  6. Belgrad, 
  7. Ateny
Km: ok 2350 km (do Aten, dalej kawalek: do Pireusu, do portu)
Prom tam: Minoan Lines
Prom z powrotem: Anek


Noclegi: 
tam:
  1. Wegry: ok. 50 km od poludniowej granicy
  2. Grecja: Volos 
z powrotem:
  1. prom, 
  2. parking na Wegrzech


Czas jazdy tam:
  • prawie 3 dni: 2 x motel + prom (wina promu - wiosna kursuje raz dziennie, wieczorem, trzeba doczekac i podzielic trase na 3 czesci, zamiast na dwie z polowa miedzy S. a M, bo brak ochoty na nocleg poza UE, w Serbii czy w Macedonii)
Czas jazdy z powrotem:
  • noc na promie + 38 godzin/ 2 dni

Wskazowki:
Serbia, Macedonia: mila, spokojna jazda, bez przygod. Zero problemow. Swietne drogi. Zwlaszcza w Serbii - plasko i az nudno. Tylko w Belgradzie trzeba pilnowac znakow i sie skupic.
Moga jedynie cyganic na bramkach, przy wydawaniu reszty z Euro za myto, ale niewiele.

Granice - "robilam" ja, jako kobieta, obeszlo sie z usmiechem, bez rycia auta i przymusowego przestoju.

Grecja NIE JEST krajem TRANZYTOWYM !!!
Praktycznie brak infrastruktury dla przejezdzajacych: hoteli, zajazdow.
A te Cafe-stacje, ktore sa przy trasach, drogie na maxa!

Od granicy - do Aten - ok. 500 km nie ma hoteli przydroznych, znalazlam moze 3 w drodze powrotnej.
Wiec na koniec podrozy do portu, na poludnie,
wymordowani skrecilismy z autostrady do Volos ok. 23:00 by zatrzymac sie gdziekolwiek, ze strzezonym parkingiem...droga opcja. 
Trzeba wyszukac wczesniej, albo lapac, co sie znajdzie.
Nabralismy sie, bo mijajac jeden, calkiem ok, ok. 19:00 postanowilismy, ze to za wczesnie na zatrzymanie sie na noc. Blad. Do 23:00 niczego nie znalezlismy innego.
A caly myk polega na tym, ze niewazne,
o ktorej zacznie sie w Pl - o swicie, czy w poludnie,
mozna przejechac do Wegier max,
by tam zanocowac, jeszcze na terenie UE.
Nastepnego dnia ruszylismy o 07 00, granica UE Wegry-Serbia o 08:00.
Potem cala Serbia, Macedonia i ok. 18:00  - Grecja ( a jeszcze 500 km do promu, ktory bedzie dopiero nast. dnia wieczorem!)

Powrot - byl lepszy i szybszy - bo to prom wyznaczyl tempo i zaczelismy rano w srode,
o 05:30 z portu w Pireusie, tak ze w czwartek poznym popoludniem, w Pl, w domu.


Minoan, Anek - dwie linie promow, bez wiekszej roznicy, choc nam bardziej do gustu przypadl Anek.
Kabina z oknem (outside cabin) w Anek niemal w tej samej cenie,
co kabina bez okna (inside) w Minoan. A i nieco wieksza.
A roznica - nieporownywalna, w samopoczuciu - miedzy malym pokoikiem z bulajem, gdzie w nocy widac gwiazdy, a nad ranem - port,
a pomiedzy puszka na sardynki, gdzie nic nie widac i nie wiadomo o co chodzi. Brrr.. Never again.

Tansza opcja - jesli nie jest sie zmeczonym za bardzo, lub nie czeka dalsza podroz,
mozna kimac na promie, poza kabinami, na dywanach, w rogach, na kanapach, fotelach itp.
Wszyscy Grecy na okolo tak praktycznie robili. Nawet z malymi dziecmi.
Ale jesli konczy sie podroz w Grecji, to mozna sie pomeczyc.
Jezeli w perspektywie dalsze 2,4 tys. km podrozy, to lepiej wyspac sie i wyprysznicowac w wygodnej kabinie.

Nastepnym razem, na przejazd przez Grecje, przygotuje wlasne zapasy kawy, jedzenia itp -
wszystkie przydrozne punkty, ktorych nie tak wiele - maja ceny zbojeckie!
Kawa - ok. 1-1,5 Euro na Wegrzech, czy Slowacji,
za to w Grecji - ceny od 3 Euro w gore. i tak ze wszystkim.


Najwieksze zaskoczenie -
Macedonia!
Swietne, wesole radio Antenna nr 5 i przepiekne widoki. Jestem zachwycona tym krajem. Zapraszajacy. 







Czechy, Slowacja - kreto, momentami ciasno, w koncu gory,
ale bez problemow.





Najwiekszy komfort -  
Wegry, autostrady bez konca, szerokie i plaskie po horyzont.

Sama przyjemnosc :)








Najwieksze rozczarowanie - komfort jazdy w Pl.
Jak sie wjezdza z Czech, niestety, tempo jazdy drastycznie spada. Plus kilka dziwnych, agresywnych zachowan kierowcow w korkach i przy wyprzedzaniu.
Pierwszy napotkany wypadek samochodowy - tez dopiero na terenie Pl.




Monday, May 14, 2012

powrot, czyli tam i z powrotem

wrocilam.
hm.
jestem znow w Niemczech.
po drodze z Krety-przystanek w PL.
i Niemcy.
A po drodze 2 000km z hakiem przez cala Europe z dolu do gory.
Cisza. Wlasna kuchnia.
Brak hotelowego basenu.
Wszystko to cieszy niezmiernie.
Musze sobie wszystko w glowie poukladac,
co widzialam, gdzie,  ilu ludzi poznalam, jak w Grecji, jak podroz-moze moje tipy przydadza sie komus innemu,
kto jak jak wczesniej, bedzie szukac w sieci wskazowek jak jechac autem do Grecji.
phuuuu sie dzialo jednym slowem.

Na razie teg typu widoczki z hotelowego okna pozostaja juz tylko w mojej glowie i na kompie.
Za oknem mam bujna zielona niemiecka wiosennosc, ktora wiele nie rozni sie wcale od polskiej :)