Sunday, December 1, 2013

kretenska zima

Moja pierwsza zima na Krecie. Premierowy grudzien zaczyna sie sucho i cieplo. Zielonosc nie wybucha jeszcze ekstatyczna soczystoscia, jak to sie dzieje pozniej z kwiatami. Swiezutkie nitki traw, chwastow i listki gramola sie niesmialo po pierwszych deszczach. Kilka burz, troche wiatru, troche przelotnych opadow. Pogoda nie paralizuje. No, poza tym, ze nie bardzo mozna spac juz przy otwartym oknie, chyba, ze ktos naprawde zahartowany. 
Kretenskie mieszkanka szybko sie wyziebiaja. Ach te cholerne kafelki... Koza czy kominek to bylo by to. 
Kreta poludniowa. Widok na doline Messary ze wzgorza Festos. Grudzien
Poki co, tempo zycia opada. Ilosc czynnosci, ktore mus wykonac - maleje, a dlugosc list "to do" redukuje sie wszystkim wokol. To jak najbardziej naturalny niedzwiedzi, zimowy sen. Wszyscy sie wyluzowali tak, ze wies przypomina momentami osade zombie, mieszkancy szwendaja sie, niczym turysci latem.
Nas to tez dopada - w koncu teraz mamy wakacje. Zaplanowany z gory i tak bardzo potrzebny czas wyciszenia, zajaskinowania i zamelinowania. 
Co trzeba, mozna w wiekszosc zalatwic online, innych rzeczy nie przeskoczymy. A ja ucze sie doceniac i oswajac z bezruchem nie-musem.
I powtarzam sobie, ze ten rok byl tak intensywny, ze przeciez nie ma nic zlego w wyciszeniu. Poza obecnie zminimalizowanymi obowiazkami sluzbowymi, moge posiedziec, poczytac, popisac, porysowac i poszydelkowac. Ugotowac codziennie cos swiezego i zdrowego. 
Polazic. Poszwendac sie. 
Plany mialam ambitne na zime, ale cialo mowi, prosi: daj pospac ciut dluzej, posiedzmy. Poczytajmy. Zwolnij.
No i miedzy wronami nalezy sie nauczyc krakac. Skoro nauka greckiego idzie mi tak powoli i opornie, to choc do lokalnego tempa zycia moge sie dostosowac. 15-stogodzinny zapieprz dzien w dzien w sezonie, od kwietnia do pazdziernika i zimowy czas regeneracyjny.
Nawet jak temperatura krazy kolo 20 st C zaledwie, to slonce daje czadu, wibruje i podbija barwy. Chmury sie przewalaja, ale nie za czesto - zazwyczaj, jak widac to na zdjeciu - zatrzymuja i zawisaja na czubkach gor, z polnocy ciezk im sie przebic na poludnie. Brak wiszacego olowiu nad glowami to jest to. Zamarzyl mi sie za to ten nocno-poranny opad swiezego sniegu. Nie ma tak dobrze, albo snieg albo w japonkach na spacer. (nadal mozna).

Tuesday, November 26, 2013

znajdz swoja proce i kopnij Goliata w dupe

Jest w sieci pewien krotki wyklad. 
Malcolm Gladwell weryfikuje historie Dawida i Goliata, 
ktora w wielkim uproszczeniu kazdy z nas zna:
Potezny wojownik filistynski, Goliat, wyzywa na pojedynek jednego z zolnierzy Izraela. Goliat jest uzbrojony po zeby i napawa Izraelitow lekiem, 
tak, ze nikt nie smie wyjsc mu naprzeciw, az pojawia sie Dawid - prosty, mlody chlopak, pasterz, uzbrojony jedynie w proce. 
Goliat kpi z niego, a Dawid zwala go z nog kamieniem wyrzuconym z procy, zabija olbrzyma i w ten sposob wojska Izraela zwyciezaja Filistynow.

NA portalu TED Gladwell (TUTAJ) w kilkunastu minutach wykladu weryfikuje te historie. 
Walka Dawida z Goliatem nie powinna byc wcale metafora niemozliwego zwyciestwa, czy brawurowej odwagi slabszego.

Hola, hola! To nie jest tak, ze biedny, mlody, niedoswiadczony pasterz porywa sie na niemozliwe i jakims cudem zwycieza, z Boza pomoca i wola. Przypatrzcie sie blizej, przypatrzcie sie FAKTOM!

Owszem, Goliat jest zakuty w zbroje po zeby, z mieczem, wlocznia, tarcza - klasyczny obraz poteznego, przerazajacego ciezkozbrojnego piechura - kazdy, kto go widzi - drzy ze strachu, bo widzi potege, mase zelastwa i miazdzacej sily. 

Ale Dawid? popatrzcie na kontekst historyczny i owczesne realia: 
pasterz sam jeden musial bronic swoich stad przed lwami i wilkami, a najpopularniejszym (i najtanszym!) orezem byl po prostu kij oraz proca, ale nie taka jak teraz znamy: kieszonkowa zabawka w ksztalcie "Y". 
Proca [sling] to byla kieszen/sakwa/worek [pouch] zakonczona dwoma dlugimi sznurami, w ktorej to sakwie pasterz umieszczal np.kamien i rozkrecal do nieprawdopodobnej predkosci. 
Gladwell podaje liczby:
  • rozkrecanie procy: 6-7 obrotow procy/sek
  • predkosc tak wypuszczonego pocisku: do 35m/sek
  • trafialnosc: zrodla historyczne opisuja procarzy trafiajacych ptaki w locie
  • pocisk: kamienie zebrane przez Dawida - to najprawdopodobniej wystepujace powszechnie w okolicy (biblijna Dolina Elah)  baryty, mineral o niemal dwukrotnie wiekszej gestosci niz inne kamienie tej samej wielkosci. Czyli dwa razy ciezsze!!

Wg Gladwella dobry pasterz, ktory ma cela, baryty w sakwie i wywija nia naprawde szybko - takiego stojacego nieopodal olbrzyma mogl trafic w glowe z latwoscia, z predkoscia i sila porownywalna do strzalu z 45-tki. 

Gladwell mowi jeszcze o domniemanym gigantyzmie Goliata, jako o schorzeniu z pewnymi efektami ubocznymi (jak spowolnione reakcje i zaburzenia widzenia), ale to pomniejsze, dodatkowe szczegoly. 


To, co mnie uderzylo w tej historii to nie odwaga Dawida, lecz jego profesjonalizm i zmyslnosc
Znal swoje mozliwosci i mocne punkty. 
Nie podszedl do Goliata na uderzenie mieczem, bo wiedzial, ze by go to zmiotlo. 
Nie dal zakuc sie w pancerz ochronny, bo to nie jego bajka. 
Nie przystal na warunki walki, jakie mu "zaproponowano". 
Dawid, znajac swe mocne i slabe strony, podyktowal wlasne warunki i wylamal sie ze schematu. 

Moja kochana M. - to dla Ciebie ten post, bo Ty znalazlas w sobie Dawida i swoja wlasna proce. I jestes na najlepszej drodze, by uczynic z niej cudowny, zwycieski orez. 
Klopoty, ktore ktos Ci sprawia - to wlasnie taki przerazajacy Goliat, ktory wyzywa Cie na walke. 
Nie idz do niego z mieczem, uzyj procy :)))
Dzieki, ze mi jakis czas temu podeslalas linka do tego portalu TED. 
Przypadkiem (jesli odpowiedz na me prosby o stymulatory i inteligentne inspiratory mozna nazwac przypadkiem) znalazlam ten wlasnie wyklad i dzis podsylam go Tobie!! 

 








Sunday, November 24, 2013

Drama Social Club: banaly vr. inspiratory

Zupelnie niedawno na portalu spolecznosciowym zawiazala sie grupka,
 
Poranna slona bryza
laczac ludzi o podobnym zainteresowaniu, 
z ktorymi mialam juz kilka lat temu stycznosc na specjalistycznym forum. 
Pomyslalam - ale fajnie, po paru latach mozna zobaczyc co i jak u kogo sie pozmianialo i wyewoluowalo. Forum bylo znakomita platforma do wymiany doswiadczen, zdobywania wiedzy w okreslonej dziedzinie, a takze do poznania naprawde ciekawych ludzi. 
Jak rowniez tych nieciekawych. 
Szybko, po wymianie kilku postow na portalu wycofalam sie z grupy, 
bo przypomnialo mi sie dlaczego kilka lat temu odpuscilam sobie fora. 
Sa takie osoby: ladne, madre, ustawione i ogarniete,
ktore w znakomity sposob maskuja swe socjopatyczne zapedy i zlosliwy, kurewski charakter. 
Przywitalam sie, opisalam, ze ja tu teraz na wyspie, i nasze tematy, zainteresowania maja sie tak i tak w lokalnym kolorycie, w ujeciu miejscowych. 
W zamian informacja zwrotna byla taka, ze Panna N. zna wyspe z autopsji wakacyjnych a takze z opowiadan jej dobrej znajomej, ktora tu mieszka i to przeciez wcale a wcale tak nie wyglada, ale spoko, fajnie sie mnie czyta. 
Osoby, ktore musza zawsze komus przygrzac, dac prztyczka w nos i wcale niby na zarty poprzekomarzac sie tak, by systematycznie deprecjonowac.
Przypomnialy mi sie wszystkie suchary z przeszlosci, im wiecej sie dyskutowalo z N., 
tym dalej od tematu, glebiej w absurd. Bleee... 
N. tym nie wie i ja wtedy tez nie wiedzialam, ale przynalezy ona do elity Drama Social Club, Od kiedy Drama Social Club wymyslilam, to mianuje jej czlonkami 
wszelkich nieswiadomych tego faktu:  
gnusnych plotkarzy, dramatyzujacych leni, markotnych, zamarynowanych grzybow, wszelkiej masci nieszczesnikow, ktorzy zyja po to, by obgadywac innych, przegrupowywac sie w klikach i koteriach i wymyslac nowe dramaty i ploty. 

Sa dwa rodzaje ludzi - jedni inspiruja, drudzy nie. 
Z ludzmi nr dwa idzie sie na piwo i wraca sie strutym, a przeciez tyle nie wypilismy...

Oto przyklad zalety pozniejszego rozkwitania :)
Od kiedy mieszkam w tym malym, uroczym amifiteatralnym grajdolku na koncu Europy, 
to widze te tendencje rozlamu wyrazniej i jeszcze bardziej brakuje mi na codzien ludzi inspirujacych, bo jest ich naprawde niewielu. 
A tych, co mam w poblizu to strasznie, strasznie cenie.

Zagadnienie samotnosci i wyalienowania to temat na kolejny text. 
Okolicznosci przyrody przeslaniaja wiele problemow. W jasnym sloncu trudniej o 
depresje, a do tego o ile przyjemniej jest dokulac sie do pobliskiego baru na pijackie konwersacje. 

listopad: juz nie spalone sloncem, ale jeszcze nie odrodzone

Dobrze i potrzebnie jest sie spotkac towarzysko, ale zamiast sluchac o tym, kto i jak wypadl z balkonu, komu drzewo przygniotlo auto a komu znow okocily sie koty, chcialabym uslyszec o ciekawej ksiazce czy filmie do obejrzenia, o atrakcyjnym miejscu do zobaczenia na Krecie, o czyms, co bedzie INSPIRATOREM i SYMULANTEM - czy to naprawde tak wiele?!? 

Wiem, wiem, jak chce  - to musze zaczac od siebie.  


Dni nadal jasne, a swiatlo wibruje









Saturday, November 16, 2013

zemsta drzew

jesienne sploty i kolory w zaulkach miasteczka Melambes, Kreta
Pewien znajomy, ktory jest holenderskim ucielesnieniem pamietnego Krokodyla Dundee,
a tak  naprawde to emerytowanym listonoszem,
mieszka niedaleko na wzgorzach, ze swa zona, od lat.
Drzewo rosnace pod jego balkonem wspielo sie i pooplatalo ow balkon.
Dundee chcial zrobic porzadek, wiec wzial i poucinal galezie, przycial sporo korone.
Odseparowal nature od domostwa.
Przyszla potezna burza kilka dni pozniej.
Drzewo, nadal spore, ale pozbawione "zaczepu" obalilo sie
i runelo wprost na zaparkowane obok auto Dundee.
Plandeka jeepa porwana, zalalo wnetrze, poniszczyla sie tapicerka.
Tak to przyszlo mu gorzko zalowac walki z matka natura.



wazkie decyzje, czyli wzniosla metafora o puszczaniu kaczek na wodzie

To, czy kamien do puszczania kaczek
jest idealny,
czy woda, wiatr i nasza sila  - odpowiednie,
okazuje sie zawsze PO RZUCIE.

listopadowy slow motion

Jesli hipsterzy szukaliby idealnej scenografii do tak ostatnio popularnej idei SLOW LIFE - no to teraz warunki idealne.
Pusta plaza jakich wiele. Triopetra
Sezon turystyczny sie zamknal.
Zamknelo sie wszystko, co moglo.
Upaly, zar, spiekota minely.
Kilka przechodnich opadow i ze dwie potezne burze odswiezyly kolory, tchnely troche zycia w zaschnieta flore.
Nadal otwarta jedna, czy druga kafejka, w weekendy taverny i restauracje ozywiaja sie tez nieco,
ale kroluje wszech obecne siga siga.
Nawet w jednym z marketow po raz pierwszy wywiesili oficjalne godziny otwarcia.
Normalnie markerem na kartonie napisane od-do!!
Dowiedzialam sie, ze wedlug Niemcow, to Holendrzy w ogole nie maja wyczucia smaku, a znalezienie dobrego miejsca popasu, to poza miastami, graniczy z niemozliwoscia. Zszokowana Niemka mowila, ze jej holenderska kumpela od kart, to zywi sie jedynie kawa, fajkami i serami.
Inny Niemiec, to mowil, ze na Holendrow u niego w rodzinie wolaja  zartobliwie: barbarzyncy lub ignory, jako, ze nie wykazuja ani wiedzy, ani zainteresowania (tak ogolnie - wszystkim)..
Polacy, ktorzy w kazdej sytuacji zaskoczenia i zburzenia planu, zacieraja rece: Ocho! sie bedzie dzialo! smieja sie z naszych zachodnich sasiadow, ktorym w takich chwila usuwa sie grunt spod nog a humory naprawde kwasnieja.
Przyjezdzaja goscie z dalekiej polnocy, z milionowych miast w Niemczech, z multi-kulti skupisk w Belgii czy Holandi, pryejzdzaja do Agia Galini i dokonuja rzeczy niemozliwej - GUBIA SIE!
Tu jest jedna ulica, serpentyna, ktora konczy sie w porcie, po drodze male uliczki i alejki przecinaja sie i zapetlaja.
Tu morze, tam gory, koniec, nie ma wiecej opcji! Od -do idzie sie 10 minut.
A na glownej ulicy Downtown totalnie obok siebie mieszcza sie: poczta, apteka, piekarnia, papierniczy, fryzjer, 3 kawiarnie, bankomat, 3 wypozyczalnie aut i rzeznik. Ale i tak to wystarczy, by stracic orientacje i zglupiec.
Coz. Turysci bezpieczeni wrocili do domow, lokalsi moga spokojnie saczyc fusiaste swoje kawuszki, liczyc przeplywajace chmury i szykowac sie na zimowy sezon oliwkowo-remontowy.



Saturday, September 28, 2013

Wrzesien na finiszu. male podsumowania.

We wrzesniu Kreta powoli stygnie, ludzie sie ozywiaja.
Aktywniejsi za dnia, spedzaja spokojniejsze wieczory.
Polzywe plazowe gado-ssaki zaczely sie ruszac i rozgladaja sie za ciekawymi sciezkami w glab ladu. Rowerki, spacery, wielkie odrodzenie aktywnosci!
Czas pokonywania drogi pomiedzy klimatyzowanym pokojem hotelowym a klimatyzowanym autem
szczesliwie sie wydluza.
Zasuwamy w pracy pelna para.




Sunday, September 15, 2013

Mochlos

Pomiedzy Agios Nikolaos a Sitia, na polnocnym wybrzezu, z dala od wydreptanych turystycznych szlakow. Nie dla turysty stadnego, ktory przejazdem wchlania wrazenia, jak fast foody.
Mala wioska rybacka, ktora nie udaje niczego innego, jak wioski rybackiej z zapleczem turystycznym, ale bez tej szajsowato-suwenirowej pompy.
Z mini plaza, oddalona od brzego o 300m wyspa wielkosci gigantycznego zolwia, spokojna wioska otoczona zewszad klifami. Tam bym chetnie zabunkrowala sie na kilka dni.






Thursday, September 12, 2013

jak gotuje mezczyzna, gdy mu sie akurat nie za bardzo chce


-Kto dzis gotuje?
-Ty! Moze byc?
-Ok, ale to kochanie, jak bedziesz wracac do domu, kup po drodze tunczyka, pomidory i czosnek.
-Ok.

W domu. Wrocilam z zakupami.
-Mam tunczyka, pomodory i czosnek. Mozesz dzialac. 
-Jasne! Ale nie mamy nic do picia, moze skoczysz jeszcze po jakis zimny, swiezy sok i piwko?
-Ufff... no dobra, ide. W koncu ty gotujesz.

Wracam z napojami.
-Rany, kochanie! Mamy problem, nie wiem, jak ci to powiedziec, ale... nie mamy makaronu!
-Co? Spaghetti sie moze i skonczylo, ale mamy jeszcze penne.
-No, ale za malo go. Skoczysz, prosze moja droga jeszcze po makaron?
-Stary, mamy jajka, make, wez sam ukrec troche domowego makaronu!
-No, zwariowalas!?! Robie obiad, ale w miedzyczasie musze tez pracowac na kompie.
-Bla bla bla, ide.

Wracam z trzeciej zakupowej wyprawy.
-Moja droga, tu masz wode na makaron, zamieszaj sos prosze, zetrzyj ser i jeszcze moze przygotuj talerze na stol, ja tylko jeszcze skocze po jedna ostatnia rzecz do sklepu.


Monday, August 5, 2013

Zart na dzis

Prasowka, przeglad co tam.
Dowcip dnia znaleziony tutaj:
.."Zadzwoniliśmy do menadżera pogodynki, Patryka Wolskiego, i zapytaliśmy, co u niej słychać." 
Pani zapowiadajaca pogode ma swojego managera??
Jedziemy dalej: o co dopytuje portal internetowy managera pogodynki:
"Dorota Gardias jest teraz na etapie zakupu wózka, na razie się waha, szuka odpowiedniego modelu - zdradził w rozmowie z Plotek.pl menadżer Gardias."

Dzieki, ja wymiekam. Co za zenada. Kwasno, bo kwasno, ale sie usmialam. Rowan tez.
from Intenet


Friday, August 2, 2013

hatha yoga w Agia Galini

Mysle, ze asany utkane o zachodzie slonca, miedzy morzem a gorami, nad brzegiem basenu w zacisznym ogrodzie moga miec wielka moc uwspanialajaca.

 


Turysta jako kierowca

Ho ho ho! Moi drodzy tu dopiero mozna sobie ulzyc!
Temat rzeka i znakomicie podnosi cisnienie.

Slyszeliscie, ze Grecy jezdza jak powaleni?
Owszem, zgadza sie,
ale z wlasnego doswiadczenia, od zeszlego roku jezdzac w sezonie i gleboko poza sezonem, w miastach, po "autostradach" i po wioskowych niteczkach asfaltowych,
moge powiedziec, ze ok, owszem, Grecy sa walnietymi kierowcami,
ale tak naprawde niebezpieczny to jest Iksinski, ktory przyjezdza na tydzien czy dwa i chce z familia pozwiedzac wyspe na wlasna reke.

Jesli ktokolwiek, kto to czyta, bedzie sie wybierac do Grecji, Turcji, Hiszpanii, Wloch
wszedzie tam, gdzie cieplo, gorzyscie, a szosy sie wija jak jelita przy ostrej niestrawnosci,
to niech wezmie sobie do serca kilka wskazowek!

Lokalsi znaja swoje wyboje, zakrety i zjazdy.
Wiedza, gdzie mozna pocisnac, a gdzie nie bardzo. 
I przede wszystkim - najczesciej spieszy im sie do domu, mamma ugotowala obiad
albo kochanka czeka!

Wiec DROGI TURYSTO pamietaj:
  • to zaden wstyd nie znac drog
  • to zaden wstyd bac sie klifow, zakretow i naglych wzniesien
  • nikt nie wymaga umiejetnosci rajdowych od obywatela np. plaskiej, jak Keira Knightly, zielonej Holandii, ze bedzie wiedzial jak sie jezdzi gorskimi serpentynami w skalistych kanionach, gajach i na piaszczytsych klifach, gdzie z prawej i lewej wyskakuja wesole owce

naprawde, LUZ, ale z drugiej strony Drogi Kierowco:
  • ustepuj szybszym
  • nie zjezdzaj na lewy pas tuz przed zakretem w lewo, bo.... po prawej to taka straszna przepasc
  • jedziesz 40km/h? ok, ale zjedz i ustap lokalsowi, ktory pocisnie dalej osiemdziesiatka
  • widzisz zakret? ok, wyhamuj, jak sie boisz i nie wiesz jaki jest ostry, ale daj potem wyprzedzic sie innym, ktorzy wiedza, ze byl lagodny i mogli go zrobic przy 60km/h, a nie twoich 20km/h

A tak wyglada to najczesciej:
  • jedzie Iksinski, widoki piekne, szosa sie wije, a tablice, nie ma zmiluj sie, tylko po grecku
  • Skrzyzowanie? No to po hamulcach, szybko! Trza rozkminic z mapa dokad dalej! a ze blokuje cale skrzyzowanie i pozostale auta? phi!..
  • Patrzy w lewo, bo ladne gory i palmy i zajezdza droge tym z naprzeciwka, blokujac wyprzedzajacych jednoczesnie (mozna, mozna tak, bez kitu)
  • Jedzie aby aby, a jak za zakretem kawalek prosto, no to gaz! Gazuje przez cale 200m i po hamulcach, bo znow zakret!
  • Lokals na ogonie przeklina Iksinskiego juz do czwartego pokolenia wstecz i pali wszystkie gumy
Ludzie drodzy,
wjezdzacie komus na jego zagon, jego grajdolek, dostosujcie sie, pomyslcie, skupcie!!!
Rozgladajacie, ale nie tylko na osiolki i panoramy, ale tez na innych kierowcow!
Grecy tak tak, szaleni kierowcy, ale to turysci sa:
  • nieprzewidywalni
  • wyglupieni
  • rozkojarzeni
  • przestraszeni albo staraja sie kozaczyc








Turysta jako gosc zwiedzajacy twoj grajdolek

Podobnie, jak ma sie rzecz zawlaszczaniem publicznej przestrzeni i pokazywaniem jak gleboko ma sie jakiekolwiek zasady poruszania sie w tlumie, na ulicy, chodnikach, plazy i jak nam sie bardzo nalezy szacunek z racji bycia turysta,
tak samo na wakacjach turysta jako GOSC w czyims miescie/wsi/zascianku nabiera nowego, nieznanego znaczenia.
Gosc w dom, woda w rosol mawia sie w Poznaniu,
Tu turysci zajezdzajac wynajetymi mikrusami, zdawaloby sie, ze wykrzykuja:
Gosc we wies, czapki z glow!

Niczym w krainie OZ, czy Nibylandii, taki przyjezdny odkrywa nowe prawa magii:

Ulice same sie posprzataja, plaze sie zamiota.
Pety i inne smieci w momencie wypuszczenia z reki,
dematerializuja sie samoistnie, nigdy nie spadajac na chodniki.
Kosze na smieci pozostaja niewidzialne.
Koty sa piekne i zdrowe i nic, tylko je glaskac, a potem oblizywac palce, zajadajac zerokaloryczne czipsy, po ktorych puste opakowanie znika w innym wymiarze.
Magiczna kraina!
Prawa dyskrecji i prywatnosci nie obowiazuja - kazde mieszkanie, okno, uchylone drzwi
oznaczaja: sfotografuj, zajrzyj! dotknij! uchyl bardziej!

I  zadziwia mnie niepomiernie ten fakt zwlaszcza jesli chodzi o niemieckojezycznych i skandynawskich protestantow z Polnocy.
Ichnia norma kulturowa jest brak zaslon w oknach i zarazem nie zagladanie, nie wgapianie sie w nie.

Ale jak wysiadaja juz z Airbusa w Heraklionie, to wolno.
Na wakacjach Bozia nie patrzy,
a prawoslawni to nie swoi! 


Turysta jako zwierze stadne i z uposledzonym blednikiem

Moze i Grecja to kraj cywilizowany, w koncu tak podaja w katalogach, 
ale na wszelki wypadek lepiej zawsze w grupie. 
Bezpieczniej, razniej i pokazemy lokalsom, ze turysta rzadzi.
Nie ma chodnika?
Ooooo Nie szanuja turysty, pokazemy im, bedziemy isc srodkiem ulicy, w piec osob lawa,  czemu nie?
Jest chodnik? 
A czemu taki waski, ze jak idziemy w dwie osoby, to ledwo ledwo, a ci z naprzeciwka sie nie mieszcza? A niech te greckie babuszki zeskakuja se na ulice, jak sie nie chcialo wybudowac porzadnej promenady!

Tacy turysci, choc najczesciej nie interesuja sie religiami Indii, to zupelnie nieswiadomie
ogrywaja na wczasach wszystkie etapy wcielen SWIETEJ KROWY.
Wraz z opcja HB w hotelu, basenu i miejsca parkingowego,
uroilo sie takim, ze wykupili w pakiecie rowniez kilka metrow kwadratowych przestrzeni wokol siebie.
Dokadkolwiek ida, to zawsze te kilka metrow wokol przestrzeni nalezy tylko do nich.
Ida, czlapia, kreca sie, zatrzymuja nagle, zawracaja, patrza w lewo a skrecaja w prawo i z powrotem.

Jak slimaczace sie bledne ogniki, tak Dzieci Polnocy kolebia sie poprzez greckie wioski, bez ladu i skladu, byle jak, w przod i wspak, uniemozliwiajac innym jakikolwiek plynny ruch.
Zgrzane, oszomione sloncem, iloscia niebieskiego w krajobrazie i nowymi gebami na kazdym kroku.

A ze Dzieci Polnocy lubia stadnie, no to  mamy gotowy obrazek:

Stary zmeczony i glodny cisnie na czele grupki, jak czolg, ale z ocalonym dmuchanym materacem pod pacha,
dwa zdezelowane dziaciaki, zmeczone i znudzone ida w miare dziarsko,
ale dziewcze oglada sie za kwiatami a synalek probuje zlapac kota i kazde rozlazi sie w inna strone.
Roztopione lody splywaja im po rekach na chodnik i zastygaja w sliskich plamach,
stanowiac swietne pulapki na kolejnych osandalowanych wczasowiczow.
Na koncu czlapie umordowana stara i ze jak zwykle wszystko na jej glowie, probuje nadazyc za rodzina, targajac wszystkie zapomniane gadzety z plazy, ale kondycji brak i spocona grzywka przylepiona do czola, zyczliwie blokuje zalewanie oczu strugami potu.
Rzucanie okiem na witryny sklepowe skutecznie rozprasza, podobnie jak mierzenie drugim, wolnym kiem mijanych turystek wiec kobita cisnie wezykiem i zdaza sie jej potknac o nierowny schodek.








Kreta, turysci, smaczki i niesmaki WSTEP

Mieszkanie w  turystyczniej miejscowosci niejako automatycznie obliguje do rzucenia w netowy belkot swoich wlasnych zaobserwowanych trzech groszy na wyzej podany temat.
Turysci, zwiedzajacy, przyjezdni, zagubieni, bladzenie, wakacje, wynajem auta, atrakcje turystyczne... bhuuuu sporo tego do omowienia, najwazniejsze jednak watki to:

Turysta jako kierowca
Turysta jako gosc zwiedzajacy twoj grajdolek
Turysta jako zwierze stadne 
ktore omawiam szerzej w podlinkowanych postach

Definiujac pojecie TURYSTA nalezy sie sprawiedliwosc co niektorym i musze podkreslic
sa dwa generalne rodzaje TURYSTOW, ktore nie maja nic wspolnego z kasa, pochodzeniem, zainteresowaniemi:

Ci FAJNI:
przyjezdzaja ciekawi swiata, otwarci na nowe sytuacje, wyluzowani, chca sie poruszac, aktywnie pozwiedzac, jeszcze w domu cos poczytaja, zasiegna jezyka na forach,
po przyjezdzie podpytuja miejscowych, pakuja adidasy, sprzet do plywania, trekingowe rzeczy, dobra ksiazke (papierowa albo cala bilblioteke ebookow) i pozwalaja sobie pobladzic, poblakac sie, poszwendac sie choc tak naprawde maja wiekszosc rzeczy zaplanowana i swietnie zorganizowana, to daja sobie czas na chill i flow.
Nie boja  sie w knajpie zamowic czegos nieznanego, lokuja sie w malych, lokalnych hotelach prowadzonych glownie przez lokalsow i w lokalnym klimacie zanurzaja sie jak truskawki w fontannie czekolady.
Jada na wakacje i wiedza, czego chca: zwiedzac zabytki, lezec i sie byczyc, usportawiac sie, badz tylko opalac.

W przeciwienstwie do drugiego typu turysty,
MARYNOWANEGO BURAKA
Taki sie kisi i poci, bo cos by chcial, ale nie wie co, albo wie, ze na pewno nie jest to to, co wlasnie dostaje.
Burak wymaga, no bo placi. Burakowi skacze cisnienie, jak czegos nie rozumie, jak sie poczuje zagubiony, jak sie pomyli, czyli w obcym kraju, gdzie lokalne nazwy opisane sa innym alfabetem,  to cisnienie skacze mu dosc czesto. Burak by cos chcial, np zaimponowac znajomym po powrocie do domu fotami i opalenizna, ale nad reszta tematow nie panuje, jest zagubiony i
generalnie skwaszony. Swieci za mocno, wieje za bardzo, woda byla za slona, a swierszcze za glosno cykaly. W starej wcale nie obudzil sie duch bezpruderyjnej kochanki, a slipy starego za mocno uwieraja w ten upal i nawet skarpetki nie pomagaja -  giry puchna, sandaly obcieraja.
Jedzenie jak dla krolikow, trudno w knajpie przetlumaczyc po ichniemu schabowego, jak czlowiek chce porzadnie zjesc, a plaze czesto kamieniste albo co gorsza czarne! (nie to co w Mielnie!)

Grubosc portfela nie ma sie nijak do bycia wesola i ciekawska Martyna Wojciechowska w spodnicy, czy raczej zawekowanym Grzybem w Occie.
Sa drogie hotele dla wykwintnych Kebabow w zlotej panierce i skromne przytuliska dla bogatych duchem synow Indiany Jonesa z nieprawego loza.

Po turystach, w nieznanym dla nich otoczeniu, gdzie wszelkie maski opadaja,
widac po prostu od razu, kto jest spoko, wyluzowanym i pewnym siebie czlowiekiem ogolnie, a kto ma w bani nie poukladane i napedzany jest strachem, konwenansami i ma uposledzony plat mozgowy przygodowo-komediowy. W kieszonkach ma zaszyte: klucz do pokoju, 20 e na czarna godzine i ksero ID i nie opusci hotelu bez opracowanej z Pascalem i Google drogi powrotnej.

Zasada kolejna jest taka: z im bardziej zasciankowego i dresiarskiego hoteliku sie wykula sie turysta, tym mniej soba reprezentuje, a wiecej sobie rosci i NAJWIECEJ to sie GAPI.
Im tandetniejszy image, tym bardziej strzela lampami i mierzy wszystko wokol.

Turystyka i podrozowanie w nieznane totalnie Was demaskuje!



Tuesday, July 30, 2013

lipcowy poranek

nieprawda jest, ze tylko gwiazdy moga sie odbijac tylko noca i tylko na powierzchni jeziora.

Sunday, July 7, 2013

w zaciszu plazowego wieczora: Kreta vs Francja

photo by Kasia-muss-sein   vs    E.Manet

duzo za duzo

Praca, rodzina, przyjaciele, praca, remonty.. i gdzies jeszcze kapka snu.
Duzo za duzo, by znalezc blogoslawiony czas na opisanie wszystkiego. Jedyne co, to glowa peka od nadmiaru wrazen i mielenia informacji, doswiadczen i emocji.
Moj prywatny emo-software kipi i bulgocze pod czacha, nadmiar bodzcow dodatkowo stymulowany jest rozjarzonym, palacym sloncem, wysmagany od czasu do czasu i zabalaganiony jeszcze bardziej porywistym, poludniowym wiatrem.
Agiofarago. Eremici, swieci, klub wspinaczkowy i labirynt..minojski? zen? ortodoxyjny?

Klasztor kolo Agiofarago: Panagia Odigitria

Klasztor 3 km od lotniska. Chania-Souda

Triopetra. Magia skal, wody i podobno .. energetyczne epicentrum. Kilka osrodkow jogi w poblizu

Thursday, May 9, 2013

japonki dla brata

Z bratem robimy po studencku: bagaz podreczny i tylko minimum,
a co mozna to na miejscu:
E voila, mlody! Juz sa, 4,9 E :)


Wednesday, May 8, 2013

niedzielny wypad do Agios Georgios

Sprawdzamy nowa taverne na koncu swiata.

wazne, by miec swieza miete do Mojito

swiezy filet z kaczki? nie... tavernowe maskotki

  
przerwa na suit-focie po plywaniu

z taverny oczywiscie zejscie na plaze

towarzysze lunchu i milej gadki

tu nie trzeba komentarza, czlowiek od razu sam sie usmiecha


grecka przekaska do piwa

figlarny kacik sanitarny

Sunday, May 5, 2013

United colors of Matala, Crete

M a t a l a 
Poczatki historii siegaja mitow o Zeusie, ktory pod postacia bialego byka porwal ksiezniczke Europe i na uroczej plazy Matali swawolil z branka. 
Potem jaskinie i groty, uciekinierzy, chrzescijanie, katakumby, uciekinierzy. 
I dlugo potem - hipisi, groty, jaskinie i swawola wszyscy razem.
Jaka kolorowa historia, takie foty.