Thursday, February 21, 2013

jedziemy na Krete cz.1 CENY ZARCIA

Dostalam od przyjacioly info, ktore mnie wielce ucieszylo, zabieram sie ochoczo i w miare mozliwosci za opisanie co i jak. Dzis czesc pierwsza - wydatki na zarcie.

..tak wiec podjelysmy juz z Anka decyzje, ze chcemy wbijac na kwiecien/maj na Krete. czyhamy na tanie loty i bukujemy.
bardzo chcialybysmy Cie tylko poprosic o kilka info, ktorych nie mamy, a ktore Ty pewnie masz lub mozesz miec:)


- czy kreta jest droga?:) do udygania czy mamy sie przygotowac na zabójstwo kasowe i przygotowac wiekszy portfel?:) 

Grecja ogolnie jest tansza niz Wlochy, Francja czy Hiszpania. Podaje ceny z Agia Galini i okolicy. Fikusne i wielkomiejskie miejscowki oczywiscie moga miec wyzsze stawki.  Ale niekoniecznie:
  • Kawa w knajpce: 1,5 - 2 euro
  • Chleb w piekarni: sredni bochenek za 0,9 euro
  • Zawijaniec ze szpinakiem: 2 euro
  • Puszka fasolki w sosie pomidorowym z marketu: 1,5 - 2 euro
  • Piwo male w barze 1,5 - 2 euro
  •  Kalamary w tavernie/restauracji: od 8 - 12 euro
  • Porcja frytek: 2 - 4 euro
  • 1 kg pomidorow w sklepie/na targu: 0,6 - 1,2 euro
  • 1 kg swiezego szpinaku w sklepie/na targu: 2 euro
  • oliwa z oliwek moja ulubiona 1 l: 4,2 e
  • 1 swieza dorada od rybaka (dla 2 osob): 5 euro
  • kostka ok. 400g zajebistego owczego mocnego, ostrego sera w sklepie/na targu: 4-5 e
  • Taka czekolada, moja ulubiona ostatnio: 1,4 euro
  • Driny, koktajle na wypasie w barze: 4 - 6 euro
  • Swiezo wyciskany sok z pomaranczy w knajpie/barze: 2 euro
  • Mala butla z gazem (500g) do palnika/kuchenka kempingowa: 5 euro
  • 1 kg pomaranczy w sklepie/na targu: 0,7 - 1 euro
  • feta 400g w sklepie/na targu: 4 - 5 euro
  • porcja tzatziki w knajpie: 2,5 - 3 euro
    Banana Mama: wart kazdego centa z tych 6 euro
  • obiad w restauracji for 2 typu : 1 tzatziki, 1 salatka grecka, 2 dania glowne + karafka wina stolowego to wychodzi zazwyczaj 25 - 30 euro 
  • podobny zestaw w przasnej tavernie: to koszt ok 20 e
  • ale dobra pita z gyrosem/feta to juz tylko: 2 euro
  • wypasiony talerz gyros+dodatki: 5 -8 euro
  • danie w sensie ze mieso/szaszlyki/pulpety/ gicz jakas to najczesciej 8-12 euro
  • jakies 1 osobowe spoko - pizze: od 7 euro
  • ciacho (np. spora kostka czeko/orzech pt Milion Kalorii, albo Zostane-Twa-Grycanka) to 2 euro
  • zgrzewka niegaz.mineralki 6x1,5l: 1,5 -2 e max
  • puszka tunczyka: od 1,5 e
  • paczka spaghetti: 0,9 euro
  • paczka soczewicy zielonej: 1 e
  • 1 kg papryki w sklepie/na targu: ok. 1,5 euro
  • puszka coca-coli: 0,8 e
  • sok brzoskwiniowy w kartonie 1l: 1,4-1,8 e
  •  najwazniejsze na koniec: dobre, stolowe, lokalne wino biale/czerwone 1l: 3,7 e
Gdzie i co? Warzywa i owoce i sery to najlepiej na targu (raz w tygodniu gdzies zawsze odbywa sie jakis targ), najlepszy chleb - wiadomo - w piekarni (otwarte od rana codziennie)
oczywiscie - sa duze markety jak Lidl (40km stad), Carrefour (15km stad), Inka (20km stad) (otwarte pon-sob), tam kupuje sie puszki, makarony, herbaty, napoje, wody mineralne, chemie. W Agia Galini sa np. dwa markety-markeciki, kazdy to wersja all-in. Godziny otwarcia bywaja elastyczne, teraz do 20 - 21.00, latem i do 00:00, zawsze jakas przerwa na sjeste po 13:00.

Grecja nie jest typowo tranzytowa, Kreta tym bardziej.
Nie jada sie na stacjach benzynowych (rzadko kiedy nawet jest taka opcja) czy ogolnie - przy trasach!!! Kawa zawsze bedzie tam drozsza i kiepsciejsza, a jedzenie .. hm.. stare no, byle jakie.
Na zarcie/kawe zawsze trzeba wbic do jakiejs miesciny/wsi.

Platnosc karta 
Nastaw sie, ze to wymysl pisarzy sci-fi. Terminale w knajpach? W duzych miastach powinno byc ok, ale i tak zawsze lepiej pytac. Na wsiach - nie licz.
Bankomaty sa, ale z rzadka, czasem jakis nie dziala, wiec jak juz sie znajdzie dzialajacy - bierz kase!!

Retsina zywica pachnaca - kochasz albo rzyg. od 1,2 e w marketach/butelke
Teraz sama mam czesto smaka na cieple dania, makaron jakis, zupa, no w koncu zima (nawet z tymi dzisiejszymi 17 st C w srodku dnia) ale kiedy naprawde robi sie cieplo, to w zasadzie mozna jechac glownie na salatach: pomidory, ogorki, cebula, kawal fety i podlane to to oliwa, z kawalkiem chleba. Upichcenie samemu jest super - ekonomiczna opcja i oplaca sie brac studio/pokoj z dostepem do kuchni, jesli plan jest by sie nie rozbijac kazdego dnia po knajpach.
Po jednych wiekszych i rozsadnych zakupach  mozna miec wlasne menu za 8-10 e/dziennie naprawde na wypasie, o ile nie przeszkadza ci, ze gotowanie = robota.



Tuesday, February 12, 2013

07:00 sportujemy sie!


Troche jak ilustracja z "Biblii w obrazkach" dla najmlodszych..

Nie, pies nie zlopie morskiej wody. To rzeczka zasilana gorskimi potokami



sladami Dedala i Ikara

O! Tam! Tam wlasnie chlopaki polecieli!!

Tablica upamietniajaca mitologiczne zdarzenie - nowka sztuka na sezon 2013

Nie latamy, nie plywamy. Patrzymy

wielki, wielki szacun

Niedlugo bedziemy mieli okazje poznac tego pana, przyjezdza na Krete poszusowac z Crete Cycling.com 
Armin Köhli przejechal Afryke na rowerze, bral udzial w paraolimpiadzie Sydney 2000,  reszte jego dzialan mozna podejrzec na jego stronce.  Ten zawodnik ma protezy obu nog (!!)
A ja mysle, ze mnie spotykaja  czasem jakies trudnosci, problemy, klopoty??.. 

problemiki, klopociki, 

problemkiii, klopociatkta to to sa...

Sunday, February 10, 2013

wybory osobiste


Kreta to strzal w dziesiatke


niedziela poczatek

niedziela rano - znow w Bikestation. Tylko tu net. i to slaby.
Na dzien dobry muzyczny kop od BrodkiDancing Shoes
Oczywiscie kampowy kawalek nie pasuje do kretenskiego folkloru, ale
primo, kazdy kto dluzej slucha lokalnej muzy a nie jest lokalsem, zwariuje
secundo, sama decyduje, co pasi a co nie.
I czas na spaceros. Dzis  znow w gory. Niedzielny trekking.

Friday, February 8, 2013

Powiew defetyzmu z Polski. Podziekuje takim przyjaciolom

Miesiac temu wyklikalam pobozne zyczenia dla samej siebie, te jedyne w roku NOWOROCZNE:
zebym byla swoja ulubiona osoba, itd.. 
o rozwoju, 
pracy nad sobai takie tam.

Minely trzy tyg i zapragnelam sie podzielic czyms z bliskimi mi osobami (nie, zadne ciaze)
ze sie za cos wzielam, podjelam decyzje, wyznaczylam nowe kursy dla samej siebie, ze ZMIANY.
No i dostalam kilka odezwow.
Jeden zabolal. Myslalam i myslalam, jak odpisac, o co chodzilo, moze sie przewrazliwilam? moze mi sie zdaje? moze rzeczywiscie moglam wyskoczyc jak taka Mariolka w ekstazie?..

Najpierw obraza mnie dotknela i zabolalo, yy? czemu taki pocisk? pelen syczacej asertywnosci.

potem: ze ja taka? jak smiesz? biedne to i slabe tak cisnac starej dobrej kumpeli (dobrej, myslalam, ze naprawde dobrej) ze polskie buractwo zawsze wyjdzie gdzies bokiem, nawet spod kosmopolitycznej glazury..

a potem pomyslalam, no sorry, widac, nieswiadomie i niezalozenie dotknelam jakiejs bolacej kwestii. A ze nie wiem, jakiej - czy to moja wina, ze nie widzialysmy sie ostatnim razem jak bylam w PL? Ze mi nic innego kumpela nie pisze? nie odpisuje? ze nie wiem, poza przegladem fejsowych relacji na sciance, co w jej zyciu sie dzieje?

Pisze tu o tym, bo gdzies trzeba z siebie wyrzucic;
pisze, bo jestem ciekawa, czy moja dobra-dobra kumpela sama z siebie kiedys tu zajrzy i to przeczyta. Bo ja, sama z siebie, nie mam po co juz jej odpisywac. Nie wiem, co.  I nie wiem jak bezposrednio zmierzyc sie z tym czyms, co mozna nazwac przekasem, buractwem, zachnieciem sie, albo obrona na kierowanego kobieca intuicja niezamierzonego przytyka. 
Nawet jesli to nie potok i lawina  buractwa, to jest to taki prztyczek, taki dyskretny towarzyski pierd buraczany.

"hej Kasia, jako, że napisałaś maila zbiorowo, to ja także zbiorowo odpowiadam
(..)
Mówiąc szczerze, tęsknię do czasów kiedy zamiast opowiadać sobie jak jest w naszym życiu zajebiście wspólnie siałyśmy defetyzm i toczyłyśmy ze wszystkiego bekę. Definitywnie czas wyluzować."

Droga kumpelo, faktycznie nie podkreslalas nigdy, co dokladnie jest w twoim zyciu zajebiste,  nie chwalilas sie ostentacyjnie, ale  i nie ukrywalas takich osiagniec jak: oddany parter/maz, slub za granica, mieszkanie od rodzicow, samochod, podroze, stala, dobra praca, sukcesy w pracy, szalone balangi, wyjazdy, szyte na miare ciuchy, drogie kosmetyki, a nawet wspolpraca z osobistym trenerem.
Moglam cieszyc sie z toba albo moglo mnie skrecac. Wychodze z zalozenia jednak, ze predzej, czy pozniej, wszystko na co zasluguje, przyjdzie do mnie. Wiec sluchalam zajebistych historii, lubilam twoje ciete riposty, bystre spostrzezenia, rodzinne madrosci, trzezwe i ciekawe spojrzenie na wiele kwestii. Setki chyba przegadanych godzin, przy kawie, piwie, wodce, przy samolotowych silnikach, muzyce i szumie drzew.
Teraz mam wrazenie, ze kiedy to ja tobie w koncu jakas historie, anegdote zaserwowalam,
to wyjebalam z moja zajebistoscia w sposob przekraczajacy granice znoszalnosci.

Kiedy nosilam sie z zamiarem wyjazdu z Pl za facetem, rozmawialysmy cale kilometry spacerow, zajebiscie zadawalas mi pytania, podsuwalas znane przyklady, rozne opcje za i przeciw.  Pamietam, jak miedzy innymi zaznaczalas, ze to bardzo indywidualna kwestia, ze np ty - nie moglabys zostawic rodzinnego miasta, rodziny, tych prywatnych, waznych, osobistych kregow, by rozpoczynac gdzies daleko wszystko na nowo.
A moze te uwagi tyczyly sie  tylko skostnialych Niemiec? Bo kiedy chcialam sie podzielic wrazeniami zycia na Krecie i decyzjami, ktore tu postanowilam podjac,  wypalilas mi, ze
"tęsknię do czasów kiedy zamiast opowiadać sobie jak jest w naszym życiu zajebiście wspólnie siałyśmy defetyzm"

To juz twoja prywatna kwestia, a ze na Krecie jest zajebiscie, nie moge tego ukryc.
Dla mnie bomba. Dziko, sielsko, dziwnie, inaczej i pieknie po prostu, a na defetyzm - sorry nie ma miejsca...
Zamiast  wyglaskanej slicznosci - surowosc i szczerosc. i to slonce!!!
Uwielbiam senna zimowa, zaniedbana i rozbebloszona Agia Galini ze wszystkimi lokalnymi swirami. A jest ich sporo.
Ale by moc to przezyc i opisac, i po prostu zakosztowac -  zostawilam w Pl wszystko, co trzymalo mnie na powierzchni. Stala prace, rodzine, lokum, przyjaciol.
Zamiast sadzic mi, bym wyluzowala
zadaj sobie pytanie, dlaczego, ze ty bys nie byla w stanie zrobic tego samego, to przestalas mnie lubic?
bo ja chyba wiem.





internet

Trzy tygodnie temu zlozylismy podanie o podlaczenie do sieci. Telefon stacjonarny i do tego net, bo inaczej nie da rady. Czekamy, czekamy, dzwonie do Mires i pytam, nic nie wiadomo. Tu biuro, technicy tam, nie ma przeplywu informacji.
Wczo - alarm na komorke - mowisz po angielsku? czekasz na podlaczenie do linii? Jestesmy w Agia Galini, gotowi.
Cala akcja zabrala 15 minut. Tyle ze nie mamy aparatu i rootera - to mialo byc zalatwione PO podlaczeniu, przy odbieraniu kotowego juz kontraktu. W TEJ kolejnosci.
A dzis rano dzwoni pani z biura w Mires - ze wiedza, ze mamy juz  gotowe lacze i czy chcemy dzis przyjechac po rooter? Bo jak tak, to oni maja tylko do 14:00 w piatki czynne. No trudno, jak nie, to w poniedzialek, od 08:30. Zapraszaja, czekaja, milego weekendu.

Pewnie, ze bedzie mily.
Teraz necik w Zanzibarze, ploteczki i maly Mythos. Ahoj!!!
Znow piatek i pelno rybackich kutrow w porcie,  po ostatnim piatku juz wiem, zeby tam nie isc na spacer z psem, zwlaszcza o polnocy. za duza sensacja :P


znalezione na plazy

Maska co prawda bez szybki, ale z daleka mozna zadac szyku. 
Za to laczki -  do pary! dla mnie za male,  rozmiar 36-37, jeszcze do wziecia, 
kulaja sie po plazy.

swieze souvlaki? kebab? gyros? sprawdz sam!!

Czyz ta kozka nie jest urocza?
 Jej obecnosc przy lokalnym fastfoodzie jest gwarancja, ze w tym miejscu serwowane posilki sa naprawde swieze, a dostawy miesa - na biezaco (hyhy, zarcik wegetarianki)

widok z gory

Biuro biurem, spotkania, plany, dyskusje - ok.
Ale czas na spacery musi byc.
Dzis poszlam rankiem nie w strone plazy, lecz przeciwnie - drugi koniec Agia Galini -
prowadzacy w gory.



Salata na lunch? Swieza horta, bomba witaminowa i mistrzowski dressing

Prosze sie nie krepowac, horty mamy do oporu - srodek sezonu na lokalne, dzikie zielonosci :)

Zielono na calego


Tuesday, February 5, 2013

Stanowisko pracy gotowe

Remont Bikestation zakonczony.
Urzadzamy biuro, jest i warszatowe stanowisko.
Rowerowe gadzety, biurowe, naprawcze. Wszystko nowe, swieze, niesmigane :)
Tak, tak, poszlo zgodnie z planem. Mamy gdzie mieszkac, mamy gdzie pracowac.
Ja mam gdzie lazic z psem, codziennie intensywnie sciezkami gora-dol,
Ingo trenuje jak szalony, rowniez gora-dol, po 80km dziennie, laczac to z praca.
Czuje sie jak na jakims specjalnym turnusie odzywczo-treningowo-reorganizujacym zycie.

Zimowa Agia Galini jest totalnie rozlazla, leniwa i snieta.
Pojedyncze osoby tu i tam, sami swoi.  Ptaszki swiergola, slonce przygrzewa i slysze tylko jakies fragmenty rozmow, szelest miotly szorujacej po chodniku, rabanie drewna, gdzies dalej remontuja dom. Czasem jakis kundel szczeknie. Cisza, spokoj.
Rozprzezenie z pelna premedytacja, pozasezonowe lenistwo.


Monday, February 4, 2013

styczen vorbei

plazowa bogini


niecaly kilogram szpinaku

oliwa+czosnek -> najwspanialszosc!!

dorada, a kuku

swieza dorada

znalezione na plazy - klapki - i to do pary!! niestety nie moj rozmiar, haha, a maska - bez szybki...

Alternatywy 4 po grecku





fun, po prostu fun

alternatywna wersja choinki 

po nocnych zawirowaniach plaza pelna skarbow, a gory-sniegu!

wietrzny dzien, sol latala w powietrzu

miedzy portem a spacerowa promenada

chlopaki plywaja codziennie rano

koty nie od parady

kaczki dziwczaki

...bo nie mial drobnyvh na bilet