Tuesday, November 26, 2013

znajdz swoja proce i kopnij Goliata w dupe

Jest w sieci pewien krotki wyklad. 
Malcolm Gladwell weryfikuje historie Dawida i Goliata, 
ktora w wielkim uproszczeniu kazdy z nas zna:
Potezny wojownik filistynski, Goliat, wyzywa na pojedynek jednego z zolnierzy Izraela. Goliat jest uzbrojony po zeby i napawa Izraelitow lekiem, 
tak, ze nikt nie smie wyjsc mu naprzeciw, az pojawia sie Dawid - prosty, mlody chlopak, pasterz, uzbrojony jedynie w proce. 
Goliat kpi z niego, a Dawid zwala go z nog kamieniem wyrzuconym z procy, zabija olbrzyma i w ten sposob wojska Izraela zwyciezaja Filistynow.

NA portalu TED Gladwell (TUTAJ) w kilkunastu minutach wykladu weryfikuje te historie. 
Walka Dawida z Goliatem nie powinna byc wcale metafora niemozliwego zwyciestwa, czy brawurowej odwagi slabszego.

Hola, hola! To nie jest tak, ze biedny, mlody, niedoswiadczony pasterz porywa sie na niemozliwe i jakims cudem zwycieza, z Boza pomoca i wola. Przypatrzcie sie blizej, przypatrzcie sie FAKTOM!

Owszem, Goliat jest zakuty w zbroje po zeby, z mieczem, wlocznia, tarcza - klasyczny obraz poteznego, przerazajacego ciezkozbrojnego piechura - kazdy, kto go widzi - drzy ze strachu, bo widzi potege, mase zelastwa i miazdzacej sily. 

Ale Dawid? popatrzcie na kontekst historyczny i owczesne realia: 
pasterz sam jeden musial bronic swoich stad przed lwami i wilkami, a najpopularniejszym (i najtanszym!) orezem byl po prostu kij oraz proca, ale nie taka jak teraz znamy: kieszonkowa zabawka w ksztalcie "Y". 
Proca [sling] to byla kieszen/sakwa/worek [pouch] zakonczona dwoma dlugimi sznurami, w ktorej to sakwie pasterz umieszczal np.kamien i rozkrecal do nieprawdopodobnej predkosci. 
Gladwell podaje liczby:
  • rozkrecanie procy: 6-7 obrotow procy/sek
  • predkosc tak wypuszczonego pocisku: do 35m/sek
  • trafialnosc: zrodla historyczne opisuja procarzy trafiajacych ptaki w locie
  • pocisk: kamienie zebrane przez Dawida - to najprawdopodobniej wystepujace powszechnie w okolicy (biblijna Dolina Elah)  baryty, mineral o niemal dwukrotnie wiekszej gestosci niz inne kamienie tej samej wielkosci. Czyli dwa razy ciezsze!!

Wg Gladwella dobry pasterz, ktory ma cela, baryty w sakwie i wywija nia naprawde szybko - takiego stojacego nieopodal olbrzyma mogl trafic w glowe z latwoscia, z predkoscia i sila porownywalna do strzalu z 45-tki. 

Gladwell mowi jeszcze o domniemanym gigantyzmie Goliata, jako o schorzeniu z pewnymi efektami ubocznymi (jak spowolnione reakcje i zaburzenia widzenia), ale to pomniejsze, dodatkowe szczegoly. 


To, co mnie uderzylo w tej historii to nie odwaga Dawida, lecz jego profesjonalizm i zmyslnosc
Znal swoje mozliwosci i mocne punkty. 
Nie podszedl do Goliata na uderzenie mieczem, bo wiedzial, ze by go to zmiotlo. 
Nie dal zakuc sie w pancerz ochronny, bo to nie jego bajka. 
Nie przystal na warunki walki, jakie mu "zaproponowano". 
Dawid, znajac swe mocne i slabe strony, podyktowal wlasne warunki i wylamal sie ze schematu. 

Moja kochana M. - to dla Ciebie ten post, bo Ty znalazlas w sobie Dawida i swoja wlasna proce. I jestes na najlepszej drodze, by uczynic z niej cudowny, zwycieski orez. 
Klopoty, ktore ktos Ci sprawia - to wlasnie taki przerazajacy Goliat, ktory wyzywa Cie na walke. 
Nie idz do niego z mieczem, uzyj procy :)))
Dzieki, ze mi jakis czas temu podeslalas linka do tego portalu TED. 
Przypadkiem (jesli odpowiedz na me prosby o stymulatory i inteligentne inspiratory mozna nazwac przypadkiem) znalazlam ten wlasnie wyklad i dzis podsylam go Tobie!! 

 








Sunday, November 24, 2013

Drama Social Club: banaly vr. inspiratory

Zupelnie niedawno na portalu spolecznosciowym zawiazala sie grupka,
 
Poranna slona bryza
laczac ludzi o podobnym zainteresowaniu, 
z ktorymi mialam juz kilka lat temu stycznosc na specjalistycznym forum. 
Pomyslalam - ale fajnie, po paru latach mozna zobaczyc co i jak u kogo sie pozmianialo i wyewoluowalo. Forum bylo znakomita platforma do wymiany doswiadczen, zdobywania wiedzy w okreslonej dziedzinie, a takze do poznania naprawde ciekawych ludzi. 
Jak rowniez tych nieciekawych. 
Szybko, po wymianie kilku postow na portalu wycofalam sie z grupy, 
bo przypomnialo mi sie dlaczego kilka lat temu odpuscilam sobie fora. 
Sa takie osoby: ladne, madre, ustawione i ogarniete,
ktore w znakomity sposob maskuja swe socjopatyczne zapedy i zlosliwy, kurewski charakter. 
Przywitalam sie, opisalam, ze ja tu teraz na wyspie, i nasze tematy, zainteresowania maja sie tak i tak w lokalnym kolorycie, w ujeciu miejscowych. 
W zamian informacja zwrotna byla taka, ze Panna N. zna wyspe z autopsji wakacyjnych a takze z opowiadan jej dobrej znajomej, ktora tu mieszka i to przeciez wcale a wcale tak nie wyglada, ale spoko, fajnie sie mnie czyta. 
Osoby, ktore musza zawsze komus przygrzac, dac prztyczka w nos i wcale niby na zarty poprzekomarzac sie tak, by systematycznie deprecjonowac.
Przypomnialy mi sie wszystkie suchary z przeszlosci, im wiecej sie dyskutowalo z N., 
tym dalej od tematu, glebiej w absurd. Bleee... 
N. tym nie wie i ja wtedy tez nie wiedzialam, ale przynalezy ona do elity Drama Social Club, Od kiedy Drama Social Club wymyslilam, to mianuje jej czlonkami 
wszelkich nieswiadomych tego faktu:  
gnusnych plotkarzy, dramatyzujacych leni, markotnych, zamarynowanych grzybow, wszelkiej masci nieszczesnikow, ktorzy zyja po to, by obgadywac innych, przegrupowywac sie w klikach i koteriach i wymyslac nowe dramaty i ploty. 

Sa dwa rodzaje ludzi - jedni inspiruja, drudzy nie. 
Z ludzmi nr dwa idzie sie na piwo i wraca sie strutym, a przeciez tyle nie wypilismy...

Oto przyklad zalety pozniejszego rozkwitania :)
Od kiedy mieszkam w tym malym, uroczym amifiteatralnym grajdolku na koncu Europy, 
to widze te tendencje rozlamu wyrazniej i jeszcze bardziej brakuje mi na codzien ludzi inspirujacych, bo jest ich naprawde niewielu. 
A tych, co mam w poblizu to strasznie, strasznie cenie.

Zagadnienie samotnosci i wyalienowania to temat na kolejny text. 
Okolicznosci przyrody przeslaniaja wiele problemow. W jasnym sloncu trudniej o 
depresje, a do tego o ile przyjemniej jest dokulac sie do pobliskiego baru na pijackie konwersacje. 

listopad: juz nie spalone sloncem, ale jeszcze nie odrodzone

Dobrze i potrzebnie jest sie spotkac towarzysko, ale zamiast sluchac o tym, kto i jak wypadl z balkonu, komu drzewo przygniotlo auto a komu znow okocily sie koty, chcialabym uslyszec o ciekawej ksiazce czy filmie do obejrzenia, o atrakcyjnym miejscu do zobaczenia na Krecie, o czyms, co bedzie INSPIRATOREM i SYMULANTEM - czy to naprawde tak wiele?!? 

Wiem, wiem, jak chce  - to musze zaczac od siebie.  


Dni nadal jasne, a swiatlo wibruje









Saturday, November 16, 2013

zemsta drzew

jesienne sploty i kolory w zaulkach miasteczka Melambes, Kreta
Pewien znajomy, ktory jest holenderskim ucielesnieniem pamietnego Krokodyla Dundee,
a tak  naprawde to emerytowanym listonoszem,
mieszka niedaleko na wzgorzach, ze swa zona, od lat.
Drzewo rosnace pod jego balkonem wspielo sie i pooplatalo ow balkon.
Dundee chcial zrobic porzadek, wiec wzial i poucinal galezie, przycial sporo korone.
Odseparowal nature od domostwa.
Przyszla potezna burza kilka dni pozniej.
Drzewo, nadal spore, ale pozbawione "zaczepu" obalilo sie
i runelo wprost na zaparkowane obok auto Dundee.
Plandeka jeepa porwana, zalalo wnetrze, poniszczyla sie tapicerka.
Tak to przyszlo mu gorzko zalowac walki z matka natura.



wazkie decyzje, czyli wzniosla metafora o puszczaniu kaczek na wodzie

To, czy kamien do puszczania kaczek
jest idealny,
czy woda, wiatr i nasza sila  - odpowiednie,
okazuje sie zawsze PO RZUCIE.

listopadowy slow motion

Jesli hipsterzy szukaliby idealnej scenografii do tak ostatnio popularnej idei SLOW LIFE - no to teraz warunki idealne.
Pusta plaza jakich wiele. Triopetra
Sezon turystyczny sie zamknal.
Zamknelo sie wszystko, co moglo.
Upaly, zar, spiekota minely.
Kilka przechodnich opadow i ze dwie potezne burze odswiezyly kolory, tchnely troche zycia w zaschnieta flore.
Nadal otwarta jedna, czy druga kafejka, w weekendy taverny i restauracje ozywiaja sie tez nieco,
ale kroluje wszech obecne siga siga.
Nawet w jednym z marketow po raz pierwszy wywiesili oficjalne godziny otwarcia.
Normalnie markerem na kartonie napisane od-do!!
Dowiedzialam sie, ze wedlug Niemcow, to Holendrzy w ogole nie maja wyczucia smaku, a znalezienie dobrego miejsca popasu, to poza miastami, graniczy z niemozliwoscia. Zszokowana Niemka mowila, ze jej holenderska kumpela od kart, to zywi sie jedynie kawa, fajkami i serami.
Inny Niemiec, to mowil, ze na Holendrow u niego w rodzinie wolaja  zartobliwie: barbarzyncy lub ignory, jako, ze nie wykazuja ani wiedzy, ani zainteresowania (tak ogolnie - wszystkim)..
Polacy, ktorzy w kazdej sytuacji zaskoczenia i zburzenia planu, zacieraja rece: Ocho! sie bedzie dzialo! smieja sie z naszych zachodnich sasiadow, ktorym w takich chwila usuwa sie grunt spod nog a humory naprawde kwasnieja.
Przyjezdzaja goscie z dalekiej polnocy, z milionowych miast w Niemczech, z multi-kulti skupisk w Belgii czy Holandi, pryejzdzaja do Agia Galini i dokonuja rzeczy niemozliwej - GUBIA SIE!
Tu jest jedna ulica, serpentyna, ktora konczy sie w porcie, po drodze male uliczki i alejki przecinaja sie i zapetlaja.
Tu morze, tam gory, koniec, nie ma wiecej opcji! Od -do idzie sie 10 minut.
A na glownej ulicy Downtown totalnie obok siebie mieszcza sie: poczta, apteka, piekarnia, papierniczy, fryzjer, 3 kawiarnie, bankomat, 3 wypozyczalnie aut i rzeznik. Ale i tak to wystarczy, by stracic orientacje i zglupiec.
Coz. Turysci bezpieczeni wrocili do domow, lokalsi moga spokojnie saczyc fusiaste swoje kawuszki, liczyc przeplywajace chmury i szykowac sie na zimowy sezon oliwkowo-remontowy.