Monday, September 15, 2014

Gadam wiec jestem


Odnosze wrazenie, ze gdyby przed typowa grecka babcia postawic ultimatum - albo oddychasz, albo gadasz - wybierz jedno z dwoch, babka wybralaby gadanie. Gadac, plotkowac, opowiadac, komentowac, przekrzykiwac sie trzeba zawsze i wszedzie. Jesli kolo ciebie na plazy rozgosci sie 5 osobowa grecka familia, to wierz mi, wolalbys sasiedztwo niemieckiej czy holenderskiej kolonii licealistow niz greckich rodzicow z dwojka dzieci i babka. Rodzinny obiad w naszym wyobrazeniu to 5-6 osob przy stole, w wersji greckiej: to ok.10 osob, z czego 2-3 to zawsze drobiazg, ktory robi zadyme w promieniu 50m. Kiedys naprawde expresowo ewakuowalismy sie z restauracji, a celebracja niedzielnego obiadu zamienila sie w polykanie fast fooda, bo dzieci z sasiednich stolikow urzadzaly jam session na trabki i gwizdki i jakos nikomu z doroslych opiekunow to nie przeszkadzalo, po prostu rozmawiali jeszcze glosniej niz zwykle. Jezyk grecki potafi byc melodyjny i mily dla ucha, choc to nie to samo, co francuski czy wloski, ale w wydaniu niektorych greckich dam w srednim i starszym wieku, piskliwych, jazgoczacych i jodlujacych jedna przez druga, jest po prostu nie do zniesienia. 

Friday, September 5, 2014

Gdzie diabel nie zaparkuje, tam Greka posle


Do greckiej jazdy mam ambiwalentny stosunek. Z jednej strony podziwiam ich koordynacyjne umiejetnosci i reflex. Co wyprawiaja kierowcy autobusow z tymi machinami - szacun! Z drugiej strony nonszalancja i brawura u innych doprowadzaja mnie do goraczki - co najczesciej dzieje sie w gesciej zaludnionych skupiskach. Grek po prostu musi zaparkowac dokladnie pod sklepem, niewazne, ze zablokuje przejazd, inne auto, przejscie, nic niewazne. Nie ma mowy, by przejsc piec krokow, wjechac za zakret, poszukac wygodnego, bezpiecznego parkingu. Wygodne znaczy pod samym nosem. Musi wysiasc natychmiast, nie patrzac w lusterko, czy ktos go wlasnie nie omija. Grek (czy Greczynka, w tej kwestii absolutne rownouprawnienie) musi gadac przez komorke w krytycznym momencie manewrowym na drodze, a do rozmowy - wiadomo, fajeczka. 
Wiec jak widze gadajaca kudlata panne w gigantycznych czarnych okularach, z fajka w lewej rece, z komorka w prawej, ktora wbija na rondo, czy lawiruje na skrzyzowaniu, to ja ustepuje w mgnieniu oka. 
Chodniki sa dla kafejek, chodzi sie po ulicach i to nie gesiego, bo nie mozna wtedy gegac, o nie! Trzy babcie musza isc obok siebie, by swobodnie plotkowac, a ze blokuja pas ruchu? ojtam, ojtam. 

Pickupersi, ci nieokrzesani kierowcy obitych, obloconych pickupow z gorskich wiosek, ci pasterze i farmerzy, ktorzy w otwartym terenie, na bezludziu jezdza szybko, pewnie i bywaja pomocni w razie "w", w miastach, na tlocznych ulicach zamieniaja sie w najbardziej irytujace bestie szos, majac w nosie wszystkich i wszystko, z bezpieczenstwem i przestrzeganiem jakichkolwiek przepisow na czele. Odnosze tez wrazenie, ze niektorzy zainspirowali sie Harrym Potterem i wydaje im sie, ze prowadza ten powiesciowy magiczny autobus, ktory kurczy sie i wciaga przy ciasnych przejazdach. 

Wednesday, September 3, 2014

Brak kapitalistycznego kopa

Oczywiscie, ze zly jest agresywny kapitalizm, komercja, korporacje i sieciowki pozerajace malych graczy, ale czasem jakis wstrzas i zdrowa konkurencja przydalyby sie niektorym, zapadlym w ekonomiczny letarg Grekom, wbrew wszelkim prawidlom tkwiacym jak jakies zaskorniaki w tkance miast i miasteczek. Chodzi mi dokladnie o te male dziwne sklepiki z towarem sprzed dekady, o te kafejki i bary z podla kawa czy reinkarnujacym sie kotletem. Ich wlasciciele sa wlascicielami calego budynku. Pradziad mial oborke w centrum wsi, czy przy glownej ulicy, a teraz to hotelik, kawiarnia, sklep czy taverna prowadzona przez potomka, ktory nie ma tego biznesu dlatego, ze chcial / marzyl / wyuczyl sie fachu, ale dlatego, ze nie mial innego pomyslu, spapugowal po sasiedzie i tak jakos sie kula.

Gdyby musial placic czynsz, wowczas sprzedaz 5 kaw dziennie, przeterminowanych baterii, czy 1 pary (o ile w ogole) dziwnych chinskich klapkow vintage nie bylaby wystarczajaca. Gdyby musial sie z tego biznesu utrzymac - szybko poszedlby z torbami, dla dobra ogolu, ustepujac miejsca komus, kto chcialby i musial sie wykazac i np. nie serwowalby klientom jedzenia po pijaku, czy z czarnymi obwodkami pod paznokciami. Gdyby mu sie marzyl hotel, wzialby kredyt, wyremontowal, dbal i zabiegal, promowal sie w sieci, a tak - jak ma chlop po prostu kilka pokoi wiecej, to wywiesi na balkonie opipialy szyld rent rooms i czasem ktos wpadnie z lapanki, a ze na jedna noc, bo w pasterskim szalasie byloby wygodniej, bo nie ma cieplej wody i toaleta zapchana? No coz, wlasciciel budynku z torbami nie pojdzie a kilka razy jak wpadnie te 25,00 czy 30,00 Euro - spoko, why not?
Smierducha, o ktorej juz kiedys wspominalam zagadnela mnie raz, ze jak mam turystow, zebym do niej przyslala, bo ona ma ladny hotelik, z pieknym widokiem. Coz, widok wazny, ale by go podziwiac turysta potrzebuje tez czystych szyb, mozliwosci posadzenia tylka na czyms, co ma 4 stabile nogi oraz przyzwoitego lozka, w ktorym nie dostanie parchow.
Powrot do rzeczywistosci, kop na otrzezwienie i zakasanie rekawow - to naprawde nie boli.