Sunday, August 6, 2017

Moje pierwsze gadanie z Vlog Kreta

...i mam nadzieję, że nie ostatnie ;)

Kreteński sierpień - cierpień

Szczyt sezonu, wakacje pełna gębą a wszyscy cierpią.



Turyści przegrzani, poparzeni, przejedzeni, cienia im zawsze mało a piasek parzy w stopy. 
Branża hotelarska i gastronomiczna przeżywa oblężenie, a najintensywniejszy czas pracy w upały, nie oszukujmy się, jest męczący. 
Elastyczne godziny pracy rozciągają się w nieskończoność. 
Parkingi przepełnione, miasta zatłoczone. 
Kreteńskie top ten z internetowych rankingów pękają w szwach. 
HoReCa narzeka, matki odliczają dni do końca wakacji, kiedy żwawe pociechy wrócą do szkolnego kieratu, a tak ogólnie to Grecy najbardziej narzekają na innych Greków. Nie wiem na ile to wynika, z faktu, ze gość grecki to gość kapryśny, głośny i wymagający, a na ile to taka grecka zawiść, że który może, to ma teraz urlop i obnosi się z tym wręcz ostentacyjnie wobec urobionych po czoło towarzyszy z branży sezonowej; teraz wy mi tu ten teges, szybko podajcie co macie najlepszego! A pokoi porządniejszych, ale za pół ceny to nie macie? Coś się ponarzeka, coś się utarguje... 

Kac w upały boli bardziej. Nie picie wystarczająco dużo wody w upały sprawia, że urlopowicz zamienia się w zwiędłą sałatę. Grillowaną.  Człowiek na koniec już cały skołowany, pić czy nie pić i czego mniej a czego więcej?

Bolą oczy bez dobrych okularów, a bez kremu to wystarczy chwila nieuwagi i człowiek jak głupi, opala się w jakieś wzorki. Upał zmusza do zrzucenia jak największej ilości ciuchów, aż wyłażą na światło dzienne najwstydliwsze błędy młodości: rozmyte, złe i bardzo złe tatuaże.  

Jak się nie da, to się nie da, w końcu szczyt sezonu, sierpień, no. Wiadomo, że sprawy urzędowe, sądowe, pocztowe, wszystkie takie, co nie mają nic wspólnego z plażą i biesiadą odkłada się na potem. Sierpień miesiącem nie tylko ciężkiej pracy, ale i prokrastynacji :) 

Cierpień co nie miara. Taki sierpień :)  
Cały rok potem się do tego wraca. I tęskni. 

Saturday, August 5, 2017

Moje sposoby na upał

.... po pierwsze - nie schładzam sie! 

Lubię umiarkowany nawiew, wentylatory są ok, ale klimatyzacji jak mogę to unikam i używam tylko w aucie. 
Kocham to śródziemnomorskie ciepło, grzeje mnie do szpiku kości i przemienia go w płynną magmę, uspokaja, koi i ładuje akumulatory. 

Piję duzo wody w temperaturze pokojowej, prawie w ogóle alkoholu (syndrom sierpnia) jem mało, często i lekko oraz unikam słońca!! (Brzmi nudno? Zalezy :) dzięki temu nie mam słabszych dni i mogę teraz zasuwać na pełnych obrotach (dziecko, dom, praca, szczyt sezonu). 
Kiedy mogę, a staram się codziennie, robię przerwę od obowiązków i w czasie spaceru  z córka moczymy sie w morzu. Przed południem! (Ewentualnie po 17.00)

Jestem aktywna do 12-13.00 potem zwalniam, nie mam drzemki, aż tak dobrze to nie ma, ale siedzę w cieniu, w biurze, w hotelu i mam ciche zajęcia. Córeczka najcześciej drzemie w tym czasie. A ja - mała, ciepła kawusia i jakieś przekąski, zimne owoce. 

Po 17-18.00 można znów sie ożywić. Praca może być znow bardziej wysiłkowa (ogród, zakupy, ogarnianie biura, pokoi, pięter, bo zawsze sobie coś wymyślę, by biegać) albo moża szykować się na spacer i plażę, jesli nie udało się wcześniej. 
Dlatego jest siesta, by mieć siły na wieczór. Nadal ciepło, ale noc. Przyjemnie. Ile razy w Polsce marzyłam o ciepłych wieczorach, kiedy można po upalnym dniu siedzieć na zewnątrz w letnich ciuchach, bez nerwowego opatulania się w bluzy, "bo ciągnie" od lasu czy morza ;)) 
Tu mozna 24h mieć ten sam roznegliżowany set i nie myślec o nocnej zmianie garderoby na bardziej zabudowaną. 

Jeśli ktoś lubi sporty ekstremalne może spróbować w innym stylu: 
Ciężkie posiłki w ciągu dnia (np.mussaka o 13.00!) alkohol od 10.00 i plażowanie w środku dnia - można i tak, jesli ktoś lubi balansowanie na granicy udaru, czy zawału. A już na pewno zgon wczesnym wieczorem murowany ;) Ale każdy spędza swoje ciezko zapracowane wakacje tak, jak lubi, także - luzik. 



Tuesday, August 1, 2017

Jaki początek miesiąca, to....

...to mam jednak nadzieję, ze reszta sierpnia już nie.

Córce idą kolejne zęby, moje plany wzięły w łeb, pięknie zaplanowany tydzień, z bogatą rozpiską na wtorek przegrał z gorączką i tkliwym: mmmamma, maaaamaaa... Dziecko kangurzątko w boleściach zarwało mi nockę i zablokowało dzień. Taki wymuszony #slowlife
Kalo mina - z gr.: dobrego miesiąca! Czyli pierwszy dzień nowego miesiąca, obietnica pomyślności na kolejne trzydzieści dni, upływa mi na czworakach, w domowych pieleszach, na porządkach i wymyślaniu super zabaw dla bidulki i tuleniu tuleniu tuleniu.
Przymus domowy mi nie służy. Z nadzieją tulę to moje maleństwo, tym razem do głębokiego snu mam nadzieję, i czekam na jutrzejszy, lepszy dzień. 

Lipcowe migawki