z pewnej wystawy, chyba 2012 w Post Office, fotka moja |
- ..ale poznan ma coraz mniej do zaoferowania
- wawa to jest tzw. boomcity teraz
- rzeczywiście poznań jest cichym miasteczkiem w porównaniu z wawą
- jakims takim wymierającym ale wciąż o europejskich ambicjach
- to prawda wszyscy uciekają
- to co mialam w poznaniu - to byl klimat wytworzony przez pewnych ludzi - z czasow liceum i studiow - galerie, kluby, puby i to, ze ide ulica i natykam sie na znajome geby. Te wszystkie geby powyjezdzaly, nie ma juz tych lokali, zamykaja sie, czy jak niektore.. przenosza do stolicy.
Ten młody człowiek wychwala Warszawę, bo tam się coś dzieje w podwórzach. Ale tam pracuje 200 tys. przyjezdnych i oni nie mają z sobą co zrobić wieczorem, to wychodzą. I dla nich się to robi. Ale my tego nie potrzebujemy. My w Poznaniu mamy kilkuset takich, co przyjeżdżają do pracy. A poznaniacy wolą siedzieć w domu z żoną, z rodziną, w gronie najbliższych znajomych.Wypowiedz odbila sie echem i dalej -> komentarz nadesłany przez prof. Waldemara Łazugę z Zakładu Myśli i Kultury Politycznej UAM:
Lech Bojarski zastanawia się, czy chce być dłużej poznaniakiem. Zastanawia się, bo wstrząsnęła nim wypowiedź Wojciecha Kruka, że poznaniacy najchętniej siedzą w domu, spotykają się w wąskich kręgach i za uczestnictwem w rozmaitych kulturalnych przedsięwzięciach nie przepadają.
(..)
Przeczytałem gdzieś opinię, że o wiele lepiej umieliśmy w Poznaniu wydawać książki, niż je pisać. Coś w tym jest.
(..)
Arystokratka z kresów wschodnich, Janina z Puttkamerów, która wyszła za mąż za tutejszego arystokratę, Adama hrabiego Żółtowskiego: "Wielkopolanie - pisała - stoją na najniższym szczeblu rozwoju towarzyskiego". Jednocześnie przyznawała, że ich zdolność do organizacji stawia ich pod względem społecznym najwyżej w Polsce. Potrafią założyć kółko rolnicze czy stowarzyszenie, ale nie potrafią rozmawiać i nie potrafią cieszyć się tą rozmową.
(..)
Nie wykluczam, że kiedyś Wojciechowi Krukowi postawią w Poznaniu pomnik, ale to Bojarskiemu już niebawem historia przyzna rację. Poznań bowiem jest za dużym miastem, ma Uniwersytet i za dużo mieszkańców, aby mogła ich uwieść stara wielkopolska tradycja i aby wyrzekli się takiego stylu życia, jaki wybrali ich rówieśnicy w innych krajach.
Kruk zresztą dobrze o tym wie. Kruk tylko się przekomarza.
Poznan byl moim super miastem licealnym i studenckim. Moim miastem byli ludzie i rzeczywiscie, wielu powyjezdzalo, magia, uroki, klimat zaczely sie rozplywac...
Poznań (..) ma za dużo mieszkańców, aby wyrzekli się takiego stylu życia, jaki wybrali ich rówieśnicy w innych krajach.
Mieszkancy sie nie wyrzekaja, panie profesorze.
Zamiast walczyc, wyjezdzaja. Tak jest latwiej.
A skoro jest ich tylu, miasto blednie mysli, ze sobie bez nich poradzi.
Aktywni trzydziestolatkowie znajduja swoje miejsca, maja, co robic, potrafia sie odnalezc.. tylko czemu ci, ktorzy wyjada, zaczynaja psioczyc i sie odcinac?...
Jest mi glupio nieco, ze mi wcale nie teskno. Teskno mi za paroma wspanialymi osobami, przyjaciolami, bylymi szefami i nauczycielami.. ale miasto..? eee
Zakorkowane arterie i Stary Rynek pelen karkow, a zycie toczy sie w centrach handlowych.
Z miejsc, to mi teskno za wiocha moich dziadkow.
I Kotline Klodzka bym odwiedzila chetnie. Z plecakiem i namiotem, na dziko, jak niegdys :)
No comments:
Post a Comment