Friday, August 2, 2013

Kreta, turysci, smaczki i niesmaki WSTEP

Mieszkanie w  turystyczniej miejscowosci niejako automatycznie obliguje do rzucenia w netowy belkot swoich wlasnych zaobserwowanych trzech groszy na wyzej podany temat.
Turysci, zwiedzajacy, przyjezdni, zagubieni, bladzenie, wakacje, wynajem auta, atrakcje turystyczne... bhuuuu sporo tego do omowienia, najwazniejsze jednak watki to:

Turysta jako kierowca
Turysta jako gosc zwiedzajacy twoj grajdolek
Turysta jako zwierze stadne 
ktore omawiam szerzej w podlinkowanych postach

Definiujac pojecie TURYSTA nalezy sie sprawiedliwosc co niektorym i musze podkreslic
sa dwa generalne rodzaje TURYSTOW, ktore nie maja nic wspolnego z kasa, pochodzeniem, zainteresowaniemi:

Ci FAJNI:
przyjezdzaja ciekawi swiata, otwarci na nowe sytuacje, wyluzowani, chca sie poruszac, aktywnie pozwiedzac, jeszcze w domu cos poczytaja, zasiegna jezyka na forach,
po przyjezdzie podpytuja miejscowych, pakuja adidasy, sprzet do plywania, trekingowe rzeczy, dobra ksiazke (papierowa albo cala bilblioteke ebookow) i pozwalaja sobie pobladzic, poblakac sie, poszwendac sie choc tak naprawde maja wiekszosc rzeczy zaplanowana i swietnie zorganizowana, to daja sobie czas na chill i flow.
Nie boja  sie w knajpie zamowic czegos nieznanego, lokuja sie w malych, lokalnych hotelach prowadzonych glownie przez lokalsow i w lokalnym klimacie zanurzaja sie jak truskawki w fontannie czekolady.
Jada na wakacje i wiedza, czego chca: zwiedzac zabytki, lezec i sie byczyc, usportawiac sie, badz tylko opalac.

W przeciwienstwie do drugiego typu turysty,
MARYNOWANEGO BURAKA
Taki sie kisi i poci, bo cos by chcial, ale nie wie co, albo wie, ze na pewno nie jest to to, co wlasnie dostaje.
Burak wymaga, no bo placi. Burakowi skacze cisnienie, jak czegos nie rozumie, jak sie poczuje zagubiony, jak sie pomyli, czyli w obcym kraju, gdzie lokalne nazwy opisane sa innym alfabetem,  to cisnienie skacze mu dosc czesto. Burak by cos chcial, np zaimponowac znajomym po powrocie do domu fotami i opalenizna, ale nad reszta tematow nie panuje, jest zagubiony i
generalnie skwaszony. Swieci za mocno, wieje za bardzo, woda byla za slona, a swierszcze za glosno cykaly. W starej wcale nie obudzil sie duch bezpruderyjnej kochanki, a slipy starego za mocno uwieraja w ten upal i nawet skarpetki nie pomagaja -  giry puchna, sandaly obcieraja.
Jedzenie jak dla krolikow, trudno w knajpie przetlumaczyc po ichniemu schabowego, jak czlowiek chce porzadnie zjesc, a plaze czesto kamieniste albo co gorsza czarne! (nie to co w Mielnie!)

Grubosc portfela nie ma sie nijak do bycia wesola i ciekawska Martyna Wojciechowska w spodnicy, czy raczej zawekowanym Grzybem w Occie.
Sa drogie hotele dla wykwintnych Kebabow w zlotej panierce i skromne przytuliska dla bogatych duchem synow Indiany Jonesa z nieprawego loza.

Po turystach, w nieznanym dla nich otoczeniu, gdzie wszelkie maski opadaja,
widac po prostu od razu, kto jest spoko, wyluzowanym i pewnym siebie czlowiekiem ogolnie, a kto ma w bani nie poukladane i napedzany jest strachem, konwenansami i ma uposledzony plat mozgowy przygodowo-komediowy. W kieszonkach ma zaszyte: klucz do pokoju, 20 e na czarna godzine i ksero ID i nie opusci hotelu bez opracowanej z Pascalem i Google drogi powrotnej.

Zasada kolejna jest taka: z im bardziej zasciankowego i dresiarskiego hoteliku sie wykula sie turysta, tym mniej soba reprezentuje, a wiecej sobie rosci i NAJWIECEJ to sie GAPI.
Im tandetniejszy image, tym bardziej strzela lampami i mierzy wszystko wokol.

Turystyka i podrozowanie w nieznane totalnie Was demaskuje!



No comments:

Post a Comment