Pogoda:
Wiadomo - goraco, warto wykorzystac sjeste na zimny prysznic i drzemke. Nie ma sensu specjalnie pracowac nad opalenizna, samo przyjdzie, a wylegiwanie sie obecnie na plazy jest wyczerpujace. Pic duzo wody. Kremy z filtrami to nie metroseksualna fanaberia, naprawde warto.
Legalizacja pracy:
Nie oplaca sie pracowac na czarno. Odkad jestesmy w UE, a Grecy odkryli, ze mandaty za nielegalnych pracownikow sa doskonalym sposobem na latanie dziury budzetowej, jest powszechna procedura podpisywanie umow i rejestrowanie tymczasowych pracownikow w lokalnych oddzialach IKA (cos jak nasz ZUS).
Jesli pracodawca nie zatrudnia pracownika oficjalnie, igra z ogniem (mandaty to stawki 10-12 tys. Euro), a w branzy hotelarskiej i gastronomicznej naprawde trudno uniknac anonimowych kontrolerow udajacych klientow i gosci. Dlatego jesli ktos ma pracowac w branzy turystycznej, a nie ma propozycji podpisania papieru i legalizacji - uwaga, czerwona lampka! Wowczas trzeba dokladnie sprawdzic charakter pracy (bo moze chodzi raczej np. o prace na roli...)
Grecki szef
Tu nie mam osobistego doswiadczenia. Z obserwacji i rozmow wiem, ze Grek potrafi byc bardzo wymagajacy, praca po 12-16g/dobe to norma, z przerwa na sjeste w ciagu dnia. Nie ma obligatoryjnych wolnych weekendow, czy jakichs swiat. Turystyka to full time od kw/maj do pazdziernika. Kwestia wolnego dnia w tyg - do dogadania, ale jakos im nie lezy zbytnio. Sama znam Grekow, ktorzy prowadzac wlasne biznesy, nie maja naprawde ani jednego dnia wolnego w sezonie, bo bycza sie i relaksuja w czasie zimy. No, chyba, ze powazny wypadek albo pogrzeb. Kilka zimowych miesiecy sie tu obija, w sezonie - pracuje sie pelna para - takie sa realia.
Praca z Grekami
Grecy sa generalnie serdeczni, ciekawscy, czesto roztrzepani, ale potrafia byc pomocni i sa diabelnie honorowi i dumni. Jak wszedzie na swiecie - sa i porzadni, ciezko pracujacy, swietni ludzie i sa leniwe marudy, psuje, leserzy.
By uniknac wszelkich nieporozumien jezykowych i sytuacyjnych, stosuje sie do zasady: Nie kombinuj z Grekiem, nie cwaniacz, nie kozacz. Popros o pomoc, zapytaj piec razy, prosto, uczciwie, z szacunkiem, ale zarazem konkretnie, nie dajac sobie wejsc na glowe.
Jak napisalam, Grecy sa honorowi i wyczuleni na kretactwo i na traktowanie z gory.
Najgorsze, co mozna zrobic, to oszukac, oklamac, zrobic zamach (np. obrazic mamusie) na rodzine. Tracisz wiarygodnosc i szacunek Greka bezpowrotnie. A szacunek i dobre imie sa niezbedne do zycia w greckich spolecznosciach, do dobrej koegzystencji i podtrzymywania przyjazni. To, ze mowia nieraz po angielsku slabo albo ze smiesznym akcentem, czy usmiechaja sie nadmiernie grzecznie i przyjaznie, bo tego wymaga biznesowa kurtuazja, nie oznacza, ze mozna ich traktowac z wyzszoscia, poblazliwie i z pogarda. A zdarza sie czesto wsrod "dystyngowanych" gosci z Polnocy - gwizdy w restauracji na kelnera, klasniecia, ten mentorski, pogardliwy, "wyzszy" ton... O ile nie zostanie przekroczona granica, Grek przyjmie to na klate, skwituje nadal grzecznym usmiechem, ale swoje pomysli i sorry, poza praca, nie ma co liczyc na jego uprzejmosc czy pomoc w razie "w". Tylko czy te zasady poszanowania innych nie stosuja sie ogolnie??.. No przeciez.
Jakis turysta byl zaskoczony obrazona mina Greka, kiedy dal mu napiwek - facet zabladzil, zapytal o droge, Grek pokazal mu w ktora strone ma jechac, turysta w podziece wciska mu 1 Euro, a ten sie krzywi. Turysta myslal, ze ucieszy miejscowego, bo tu kryzys i oni tacy biedni, ale tak naprawde to go urazil.
Zaskoczyc tez moze ich mimika i dynamika wypowiedzi - czasem cos brzmi jak awantura, rzucanie klatw na cale pokolenia rodziny, ze juz, zaraz pojdzie na noze, a tymczasem to przyjacielka wymiana ploteczek miedzy greckimi macho.
Grecy mowia siga-siga (powoli powoli) i jestesmy elastyczni.
Nie ma co panikowac, powoli sie ogarnie, jak nie dzis, to jutro, jestesmy elastyczni.
Do ktorej jest otwarty pana sklep? A, jak sa klienci - to do oporu, jak dlugo trzeba, jestem elastyczny. Jak wyslesz do Greka np. jakiegos biznesowego maila, a on nie zna odpowiedzi od razu, to po prostu nie odpisze. Nie da odpowiedzi, ze np. Dzieki za zapytanie, sprawdze, za 3 dni bedziesz miec odpowiedz.
Trzeba mu za jakis czas przypomniec, wtedy okazuje sie, ze wszystko wie, wszystko zalatwione, zapomnial odpisac, a ty juz od tygodnia rwales sobie wlosy z glowy.
Jesli chodzi o przepisy, zasady i kodeksy, to Grecy tez sa dosc elastyczni i charakteryzuja sie zaskakujaca pomyslowoscia w ich interpetacji, naginaniu, czy omijaniu (by jak najprosciej do celu). Mam wrazenie, ze przepisy sobie a Grecy sobie, kierujac sie glownie zasadami:
- na chlopski rozum
- na zdrowy rozsadek
- na wariata
- a czemu by nie
- a moze sie da
- a zobaczymy, co wyjdzie
- jak sie nie da, jak sie da (brzmi swojsko, hm?)
Grecy sa tez elastyczni w pracy z roznymi nacjami. Jednych lubia szczerze i z glebi serca, innych - no coz, podejmuja z profesjonalnym customer service i tyle.
Praca z Niemcami i innymi niemieckojezycznymi nacjami
Mlodzi Niemcy, ktorzy wiele podrozuja, mowia dobrze po angielsku i bardziej "miekko": jako, ze ty, wy i panstwo - to zawsze you, wiec wplataja grzecznosciowe zwroty typu: would you , could you, please, etc. Starsi, czy mniej doswiadczeni jezykowo Niemcy i wszyscy inni niemieckojezyczni, pozbawieni niemieckiej formy Sie, wala po prostu z jej pominieciem, co np. Anglicy odbieraja jako twardy, zbyt bezposredni, nieraz nawet obcesowy czy arogancki ton.
Odkrylam z zaskoczeniem, jaka potrafi byc roznica charakteru tej samej wypowiedzi tego samego Niemca po niemiecku i po angielsku. Po niemiecku brzmi elegancko i grzecznie, ale to samo po angielsku, potrafi byc prostackie, toporne czy roszczeniowe. Anglicy duzo "zalatwiaja" tonem wypowiedzi, by bylo jasne, czy to grzeczna prosba, konkretna prosba, czy ostry imperatyw, Niemcy - wyrazaja to slownictwem i precyzyjnie dobrana forma poszczegolnych wyrazow.
Warto wiec pamietac, ze czasem nawet w blahej rozmowie z Niemcem po angielsku mozna sie poczuc potraktowanym obcesowo, czy z "gory" a prosba - moze wydac sie roszczeniwa, choc wcale naprawde nie bylo to intencja rozmowcy, a wynika jedynie z "kanciastosci" jego jezyka angielskiego.
Zasady i reguly - najwazniejsze!
Niemcy potrafia byc upierdliwymi goscmi i klientami. Wymagaja, oczekuja. Ale sa tez zdyscyplinowani i slowni. Godzina spotkania, data, zobowiazania - wszystko wg planu od a do b i jest swiete! Niemcy kochaja Ordnung, przejrzysta planowosc i jasne reguly.
Dasz im jasne reguly - beda ich przestrzegac. Ale jesli sam cos pomotasz, dasz im nie, to co zamowili, wprowadzisz w blad.... uuuu! Ordnung zachwiany, bedzie zadyma!
Powiedz Niemcowi od razu, ze cos jest nie tak, ze sa takie i takie opcje i nic innego. Jesli powiesz mu o problemie po czasie, gdy juz za pozno na ratowanie sytuacji, albo ze moze, prawdopodobnie, postarasz sie, tak, tak, pokombinujesz - a nic z tego nie wyjdzie - to jest niemile dla niemieckiego ucha, nie bedzie wiedziec, jak ma sie ustosunkowac, bedzie niezadowolenie.
A, i raczej staraj sie nie zartowac z niemieckiego poczucia humoru ani na sile go rozumiec :)
Anglicy
W kontaktach sa mili i grzeczni, nieraz kurtuazyjni az do przesady i z nimi jak najbardziej mozna dobrze pozartowac. Do obslugi Anglika nie znalazlam potrzeby tworzenia jakiejs instrukcji czy teorii.
Z Rosjanami nie bedziesz miec do czynienia, wiec nie poruszam tego tematu. Sama mam wybiorcze doswiadczenia i ... bardzo dobre. Ale to indywidualne przypadki. Przy masowej turystyce tej nacji bywa roznie, stereotypy nie biora sie z kosmosu.
No comments:
Post a Comment