Panna mloda juz od 11:00 byla gotowa i najpiekniejsza. Poniewaz sie przyjaznimy, zostalam zaproszona od 11:00, by jej towarzyszyc w domowym orszaku. Rodzina sie zbierala powoli. Najblizsi, czyli za 30-35 osob. Pan mlody krecil sie na pietrze, caly przejety, z niewielkim wsparciem swego swiadka Szkota i kilku innych oryginalow, cala reszta - swita Panny Mlodej. Zdjecia, poprawki, przebieranki, do tego przekaski i pierwsze raki.
Ostatnie poprawki, notatki i potwierdzenia. Ze tez nikt nie pomyli wody z bimbrem i weselnej wiazanki nie wsadzili do karafki z raki.
Ceremonia slubu i wesele odbywaly sie kolo Mires, w specjalnym Domu Weselnym zwanym oficjalnie Festos Palace, ktory jest skrzyzowaniem Opery z remiza, Teatrem Wielkim, kinem i sala koncertowa.
Z zewnatrz niepozornie. Nawet nie wydaje sie mocno wiekszy od murowanej kapliczki na 40 osob, gdzie udziela sie slubow. Wyobrazcie sobie - 40 osob uczestniczy w wydarzeniu a pozostale zaproszone 1260??? Jesli mowa o weselu na 1300 osob, rzecz jasna.
Tak, na t y s i a c t r z y s t a ludzi
Tak, to bylo siodmego grudnia, pogoda dopisywala. Cale szczescie, bo slub (rodzicow) i chrzest (ich potomka) zajely lacznie prawie 3 godziny. Taki tu trend, ze laczy sie ceremonie slubu z chrzcinami, wielkie zgromadzenie za 1 zamachem a potem spokoj.
Kolejny trend to taki, ze wesela na 1000 osob to standard, bez szalu. Jesienia 2014 w Agia Galini odbylo sie wesele Nikosa i Mai (oraz chrzciny ich malego). Impreza zajela CALY port, paralizujac tym samym ruch aut we wsi i cala gastronomie w porcie. Lacznie przewinelo sie 2,500 ludzi. O tym weselu bylo glosno. A to tutaj, to nieco skromniej - na 700 osob, ale bardziej wyrafinowanie, bo towarzystwo przyjezdne i mocno miedzynarodowe. Mama Mlodego to Irlandka, Panna Mloda pochodzi ze stolicy i ma rodzine "miastowych" rozmiarow, zas goscie zjechali sie z calej Europy.
Jedzenie na kretenskim weselu nie ma wiele wspolnego z polskimi stolami uginajacymi sie do ziemi, gdzie do 02:00 czy 03:00 wyjezdzaja gorace, pokrzepiajace dania ratownicze. Prosto, nie za duzo, w sam raz, przystawki: krewetki, salatki, watrobki, potem pilaf i miecho, miecho, miecho, ziemnaki i jeszcze troche miecha. Z trunkow kroluje zdecydowanie wino, co widac ponizej. Flaszki raki sa dyskretniejsze i przynajmniej poczatkowo - w mniejszym uzyciu.
Pilaf - coz to jest? Ryz gotowany w miesnym wywarze z dodatkiem soku z cytryny. Przepis i fote daja tutaj. Jak smakuje?..hmm Tak, jak wyglada. Srednio. Jest to jednak kwestia mocno indywidualna, ten pilaf sie kocha lub sie go nie znosi, ale nie spotkalam jeszcze zadnego nie-Greka, ktory by to pierwsze. Wsrod Grekow zdarzaja sie wyjatki, jednak wiekszosc mych znajomych nie wyobraza sobie wesela lub innego wydarzenia bez tej dziwnej, rozbeltanej, kwaskowej papki. Mysle, ze z pilafem, tak jak z grecka muzyka - trzeba miec to w genach, by sie tym moc degustowac. Nasze dziwaczne odpowiedniki to na pewno zurek, bigos, ogorki kiszone, a i grzybki w occie! Amerykanski maz mej przyjacioly mdlal, zielenial i zwracal jednoczesnie, jak mu tylko ktos zamachal takim maslaczkiem przed nosem.
Wrocmy jednak na Krete, na weselicho Georgiosa i Polixeni.
Po prawie trzech godzinach ceremonii dorosli rzucili sie na pierwsze przystawki i wina, a dzieci rzucily sie na scene.
To jest ten wlasnie moment, ktorego nie mozna przegapic, zeby w dziecku zaszczepic grecka muzykalnosc. Potem juz za pozno i bedzie odbierana tylko jako pozbawione wszelkiego rytmu rzepolenie i zawodzenie. Rzecz jasna, fajnie sobie popatrzec i posluchac folkloru, ale my nigdy przenigdy nie odkryjemy w tym gleboko ukrytego piekna, harmonii i przyjemnosci. Bardzo ukrytych, bardzo. Tak, ze wydaje sie, ze ich tam wcale nie ma.
Mlodzi ze swymi dziecmi czestowali sie tortem, na scenie, przy wszystkich gosciach, jako swiadkach. A potem juz byly tance, tance, greckie tance.
Swoja droga to fenomenalne, ze na polskich weselach gra DJ albo orkiestra i albo graja hiciory i klasyki, albo dryfuja po plyciznach disco polo, ale nie ma czegos takiego TRADYCYJNEGO. Tu zapomnijcie o DJ i mlodziezowych szlagierach, tu RZADZI tradycja.
Tak jakby u nas na weselach tanczylo sie polonezy, mazurki i oberki.
I to tak godzinami!
Genialne jest to, ze bawia sie wszystkie obecne pokolenia.
Ze nikomu nie przeszkadzaja paletajace sie wszedzie maluchy, te kicajace po scenie i te starsze, ktore miedzy dlugimi lawami urzadzaly sobie zabawy w berka i chowanego.
Pod kapliczka chodzila starsza elegancka dama z miseczka miodu i orzechow w jednej i lyzeczka w drugiej rece. Chodzila do mlodych i wypatrywala kawalerow i panny i kazdego nakarmila na szczescie lyzeczka miodu z orzechami. Oczywiscie jedna i te sama. Oczywiscie tylko przyjezdni patrzyli z przerazeniem na te jedna lyzeczke z jednej miseczki, oblizywana przez tlum mlodziezy..
Kolejny raz doswiadczylam tego, ze jak sie bawic, to z Grekami.
No comments:
Post a Comment