Prawdziwego fauna co prawda nie znalazlam jak dotad, ale generalnie fauna na Krecie wystepuje glownie w postaci kotow, psow, osiolkow, koz i owiec. Trzy ostatnie tworza podgrupe, ktora mozemy nazwac rowniez "souvlaki", "szaszlyki" lub "kebaby". Mi osobiscie podobaja sie Souvlaki, calkiem dzwieczna nazwa :)
Koty sa wszedzie i czasem mam wrazenie, ze to one rzadza okolica i ustalaja reguly.
Najczeciej czegos chca (do jedzenia) w mistrzowski sposob laczac zebractwo z pogarda dla czlowieka. Sepia na potege, ale sprawiaja wrazenie, ze maja wszystko totalnie gdzies pod ogonem.
Wiekszosc jest wielka i podpasiona i co ciekawe wystepuja w roznych typach rasy - ten tu obok, potargany, smietnikowy ziomek, przypominajacy wiecznie skrzywionego Oskara z Ulicy Sezamkowej, wyglada jak norweski lesny, co prawda podupadly i zapuszczony, ale pokrywa wlosowa, po ogon, imponujaca.
Zadaniem kotow, poza zebractwem, jest takze pieknie wpisywac sie w krajobraz. Nie wymaga to za wiele wysilku i nie wyklucza jednoczesnego okazywania pogardy, w czym sie absolutnie miluja.
tu kot w typie blekitnego rosyjskiego, bez szmaragdowych oczu, wiem, wiem, nie przecietnie to on tez nie wyglada.
Nakrapiane czarno-biale sa najpopularniejsze. Laty tworza rozne sieroce lub calkiem zlowrogie kombinacje --> test Roschacha.
Tu rzadki przypadek przylapania siersciuchow przy posilku. Oczywiscie nie beda zajadaly lapczywie, tylko dostojnie i powoli, mruzac oczy z pogarda i laska, ze "no dobra, ewentualnie zjemy, jak juz sie czlowieku tak okropnie starasz".
ten maly byl calkiem zabawny, nie wyksztalcil w sobie jeszcze typowo doroslych zachowan. Zero pozerstwa.
nie wiedzial tylko , co ma ze soba zrobic, w gore, czy w dol?...
Koza ta tu, to moja ulubiona.
Jak tak na mnie spojrzala, to tak mi sie glupio zrobilo, jak rzadko.
Bez kociej pogardy, za to z komicznym rozbawieniem, ze czegos tak zabawnie zdumiewajacego, jak ja, to w zyciu nie widziala i co ja w ogole tu robie?.. Moze za duzo trawy. Zjadla.
to slodkie malentstwo bylo niesmiale i okropnie ciekawskie. Przylapane tuz przed wieczorynka.
Te obok - kontunuuja starogreckie tradycje ars amandi, hahahaha!
A tu przepis na szaszlyki.
Jedziesz, widzisz: kozy, zatem gaz!
Maly lomot, a potem bach do bagaznika i na grill!
Zartuje. Nikt ich tak nie krzywdzi.
Auta hamuja i czekaja do skutku.
A te na luzaku kontunuuja swoje wedrowki.
Owce to samo. A jak one cudnie becza. Z jakas taka pretensja, od ktorej ja nie moge przestac sie smiac. Jak ktos ma depresje, to powinien dostac one-way ticket na Krete, na farme owiec.
Jak na razie moim Graalem, Godotem, czy innym wiecznym nieobecnym jest syjamski kocur, okoliczny Krol Pogardy. Nie moge go jak dotad zlapac w obiektyw. Skubany pojawia sie jak raki, i tylko wtedy, gdy nie mam niczego pod reka i wtedy maszeruje w te i nazad i lampi sie na mnie swoimi oszalamiajaco-blekitnymi slepiami. A jak siedze uzbrojona w aparat, albo ide po niego - to on znika, odchodzi (oczywiscie w sposob majestatyczny). Ostatnio wszedl przez taras do pokoju, zajrzal, czy go na pewno widze, upewnil sie, ze nie mam aparatu, porozgladal i znikl :/ Szczyt. Well, mam jeszcze troche czasu, wierze, ze uda mi sie go nalezycie sfocic. Jest tu absolutnym misterem.
No comments:
Post a Comment