Grecy sa swietni. Oni tez lubia Polakow, bo jakos chyba utarlo sie, ze w pewien emocjonalny, temperamentny sposob jestesmy podobni. Podobnie niepozbierani, lecz pelni dobrych checi, podobnie jak nam ciezko cos zaplanowac, czy stworzyc przepisy i prawa, ktore beda wspierac oddolnie dzialanosc, zamiast dusic i cisnac te kulejace bez ustanku. Rodzinni i postrzeleni. Jak patrzec od dolu - od poszczegolnych ludzi - super, sa w porzadku, w sklepach, na ulicy, w klubach i kafejkach. Oczywiscie, chodzi o biznes, zalezy im na tym, na nas, bo jesli nie turysci, to wszyscy pojda z torbami w oliwne gaje koczowac, a na wlasnych politykow juz nie maja co liczyc i myslec, ze ktokolwiek im pomoze.
Temat polityki jest palacy obecnie o wiele bardziej niz najgoretsze letnie kretenskie slonce.
W Niemczech mysla, ze Grecy ich za Angele nienawidza, wola uniknac konfrontacji i tutaj nie przyjezdzaja tak tlumnie i ochoczo jak zawsze. Niemcy pomstuja na bezmyslnych Grekow, ktorzy sami sie doprowadzili do ruiny i buduja im, Grekom, zly PR. A to wszystko rozgrywa sie na najwyzszych politycznych szczeblach, o ktorych wiemy, ze my, czlowieczki na dole nie mamy juz na nie wplywu, a ci tam na gorze, sa tak zajeci swoimi sprawami, ze nie dostrzegaja z wysokosci Olimpu problemow najbardziej przyziemnych.
Media odpowiednio preparuja przekazy i machina turystyczna kreci sie, jak sie kreci.
A my jak tu dotarlismy - szok.
Kreta, poludniowa czesc wyspy, Agia Galini i okolice.
Przemili ludzie.
Boja sie, co bedzie.
Chca pracowac.
Sa chetni do dzialania i otwarci na propozycje.
I wstydza sie za swoich politykow i wsciekaja na nich z calym srodziemnomorskim temperamentem. A przy tym wszystkim jest tu niesamowicie spokojnie i pieknie.
Kreta majestatycznie przetrwa kolejne tysiaclecia, palona sloncem, smagana wiatrem, skapana w turkusach i z glowa w chmurach, cala niemal pokryta bladozielonymi klebuszkami drzewek oliwnych :)
brak mozliwosci opisania dokladnie i adekwatnie otoczenia.
To, ze biale sciany i niebieskie okienka, wiemy.
Na fotach to to tez kiczowato wyglada. Nawet moich :P choc staram sie uniknac sztampy. Ale nie sposob. Te okienka sa takie sliczne!
Problem polega na tym, ze na fotach nie sposob oddac przypadkowosci i tego czegos greckiego, co jest ladne, ale nie wygenerowane dla turystow pod publiczke, tylko
takie zainstniale od niechcenia, wyplywajace z natury i usposobienia.
Jest tu spokojnie i bezpiecznie.
Kiedy zagladam do sklepu tu czy tam, Grecy przerywaja rozmowy i z lekkim zazenowaniem przepraszaja, ze jeszcze asortyment niepelny, nie wszystko na miejscu i w komplecie, bo oni dopiero zaczynaja sezon, dopiero sie ogarniaja z zimowego snu.
A jak odpowiadam, ze dla mnie to w porzadku, nie ma problemu, to z taaaaka wdziecznoscia sie usmiechaja, ze sklep moglby byc caly pusty, a ja bylabym zachwycona.
Kiedy pytam na przyszlosc, w jakich godzinach sklep czy market maja otwarty, odpowiedz brzmi:
-Ooo, to zalezy, na razie jestem, mecz ogladam, generalnie jestem elastyczny.
albo:
-No, mamy teraz otwarte, a potem zamykamy i na wieczor znow mamy otwarte. ale do ktorej? hmm ciezko powiedziec. (i znow ten grecki rozbrajajacy usmiech)
W wypozyczalni aut:
-Potrzebuje malego transportera, taki co moze 8 palet towaru zabrac. Musze cos przewiezc z Chani do Agia Galini. Macie cos?
-Z Chani? Szkoda, ze tak daleko (100km) A czemu wam od razu do Agia Galini nie przewiezli?-
I tak tu sie dogaduje interesy :)
Ale czemu czlowiek ma sie zoladkowac i szarpac, skoro naokolo takie widoki?
Chyba naprawde ciezko wpasc tu w bezdenna depresje.
Wszystko jeszcze senne i spokojne. Turystyczne natarcie rozpocznie sie nie wczesniej niz za kilka tygodni. Kazdy moze wtedy obczaic odpicowane oazy piekna i cieszyc nimi oczy swe.
Mi sie podoba teraz.
W tygodniu koliczni lokalsi spotykaja sie, bo maja jeszcze sporo wolnego czasu, wlasciciele knajpek, hoteli, sklepow itd.
i tak w srody piwkowanie i dart w ZanziBarze, u Holendra Petera. Kilku Grekow tam bylo i Heidi z Austrii i jakas Australijka, i kilkoro Niemcow, no i ja, Polka, i jeszcze grono bogatsze, aczkolwiek nie obczajone przeze mnie dokladniej. To byl ciekawy i mily wieczor, taki jak w filmie Eat, Pray Love, gdy Julia Roberts balowala na Bali z kosmopolityczna mieszanka osiadlych na Bali poszukiwaczy wlasnego raju na ziemi.
A potem w cichym hotelu, przy sniadaniu mozna z jego wlascicielem pogadac o jego pasjach, podrozach i zeglowaniu. Teraz oni maja czas dla takich turystow jak ja :) W sumie turystka nie jestem, ja tu pracuje. A ze w takich milych okolicznosciach?
:)
i na koniec kiczowatosc kiczowatosciowa. Nie moglam sie oprzec.
Temat polityki jest palacy obecnie o wiele bardziej niz najgoretsze letnie kretenskie slonce.
W Niemczech mysla, ze Grecy ich za Angele nienawidza, wola uniknac konfrontacji i tutaj nie przyjezdzaja tak tlumnie i ochoczo jak zawsze. Niemcy pomstuja na bezmyslnych Grekow, ktorzy sami sie doprowadzili do ruiny i buduja im, Grekom, zly PR. A to wszystko rozgrywa sie na najwyzszych politycznych szczeblach, o ktorych wiemy, ze my, czlowieczki na dole nie mamy juz na nie wplywu, a ci tam na gorze, sa tak zajeci swoimi sprawami, ze nie dostrzegaja z wysokosci Olimpu problemow najbardziej przyziemnych.
Media odpowiednio preparuja przekazy i machina turystyczna kreci sie, jak sie kreci.
A my jak tu dotarlismy - szok.
Kreta, poludniowa czesc wyspy, Agia Galini i okolice.
Przemili ludzie.
Boja sie, co bedzie.
Chca pracowac.
Sa chetni do dzialania i otwarci na propozycje.
I wstydza sie za swoich politykow i wsciekaja na nich z calym srodziemnomorskim temperamentem. A przy tym wszystkim jest tu niesamowicie spokojnie i pieknie.
Kreta majestatycznie przetrwa kolejne tysiaclecia, palona sloncem, smagana wiatrem, skapana w turkusach i z glowa w chmurach, cala niemal pokryta bladozielonymi klebuszkami drzewek oliwnych :)
brak mozliwosci opisania dokladnie i adekwatnie otoczenia.
To, ze biale sciany i niebieskie okienka, wiemy.
Na fotach to to tez kiczowato wyglada. Nawet moich :P choc staram sie uniknac sztampy. Ale nie sposob. Te okienka sa takie sliczne!
Problem polega na tym, ze na fotach nie sposob oddac przypadkowosci i tego czegos greckiego, co jest ladne, ale nie wygenerowane dla turystow pod publiczke, tylko
takie zainstniale od niechcenia, wyplywajace z natury i usposobienia.
Jest tu spokojnie i bezpiecznie.
Kiedy zagladam do sklepu tu czy tam, Grecy przerywaja rozmowy i z lekkim zazenowaniem przepraszaja, ze jeszcze asortyment niepelny, nie wszystko na miejscu i w komplecie, bo oni dopiero zaczynaja sezon, dopiero sie ogarniaja z zimowego snu.
A jak odpowiadam, ze dla mnie to w porzadku, nie ma problemu, to z taaaaka wdziecznoscia sie usmiechaja, ze sklep moglby byc caly pusty, a ja bylabym zachwycona.
Kiedy pytam na przyszlosc, w jakich godzinach sklep czy market maja otwarty, odpowiedz brzmi:
-Ooo, to zalezy, na razie jestem, mecz ogladam, generalnie jestem elastyczny.
albo:
-No, mamy teraz otwarte, a potem zamykamy i na wieczor znow mamy otwarte. ale do ktorej? hmm ciezko powiedziec. (i znow ten grecki rozbrajajacy usmiech)
W wypozyczalni aut:
-Potrzebuje malego transportera, taki co moze 8 palet towaru zabrac. Musze cos przewiezc z Chani do Agia Galini. Macie cos?
-Z Chani? Szkoda, ze tak daleko (100km) A czemu wam od razu do Agia Galini nie przewiezli?-
I tak tu sie dogaduje interesy :)
Ale czemu czlowiek ma sie zoladkowac i szarpac, skoro naokolo takie widoki?
Chyba naprawde ciezko wpasc tu w bezdenna depresje.
Wszystko jeszcze senne i spokojne. Turystyczne natarcie rozpocznie sie nie wczesniej niz za kilka tygodni. Kazdy moze wtedy obczaic odpicowane oazy piekna i cieszyc nimi oczy swe.
Mi sie podoba teraz.
W tygodniu koliczni lokalsi spotykaja sie, bo maja jeszcze sporo wolnego czasu, wlasciciele knajpek, hoteli, sklepow itd.
i tak w srody piwkowanie i dart w ZanziBarze, u Holendra Petera. Kilku Grekow tam bylo i Heidi z Austrii i jakas Australijka, i kilkoro Niemcow, no i ja, Polka, i jeszcze grono bogatsze, aczkolwiek nie obczajone przeze mnie dokladniej. To byl ciekawy i mily wieczor, taki jak w filmie Eat, Pray Love, gdy Julia Roberts balowala na Bali z kosmopolityczna mieszanka osiadlych na Bali poszukiwaczy wlasnego raju na ziemi.
A potem w cichym hotelu, przy sniadaniu mozna z jego wlascicielem pogadac o jego pasjach, podrozach i zeglowaniu. Teraz oni maja czas dla takich turystow jak ja :) W sumie turystka nie jestem, ja tu pracuje. A ze w takich milych okolicznosciach?
:)
i na koniec kiczowatosc kiczowatosciowa. Nie moglam sie oprzec.
No comments:
Post a Comment