Rano na recepcji znalazłam taką niespodziankę od mojego greckiego kumpla, zwane łyżeczka słodyczy tudzież słodkie na łyżeczkę.
Bierze się tyle samo owoców, co cukru i gotuje, i dusi aż sie udusi we własnym, słodkim i ciężkim syropie. Christos przygotował w ten sposób winogrona.
Teraz, dobiegając powoli do finiszu długiego, pracowitego sezonu, z córeczką, z nowymi obowiązkami i z nowymi pomysłami, z niedospanymi nocami, po tym całym wakacyjnym kotle, upalnych nocach i prażących dniach sama czuję się jak te uduszone, zawekowane winogrona. Została ze mnie sama esencja, gęsta i ciężka słodka, zakręcona i zaplombowana, by przetrwać w dobrej kondycji jak najdłużej.
Gdyby użyć tej przetworowej metafory w szerszym kontekście społecznym, to poza słodkimi typami jak rozmemłane dżemy, dygoczące strachliwe galaretki, domowe, swojskie powidła i sztuczne, zagęszczane i utwardzane marmolady, mamy całe zastępy ukiszonych i konserwowych (konserwatywnych?) ogórasów, kwaszonej i kiszonej kapuchy, kwaśnych i gorzkich pikli rozmaitych.... Na Krecie popularne są też oliwki, kapary, cebulki i im podobne wynalazki w zalewie.
Powiedz mi, co lubisz zawekować, co lubisz przekąsić ze słoja, a powiem ci kim jestes ;)
Najbardziej lubię winogrona zabutelkowane :))) taki sok z winogron no.
No comments:
Post a Comment