Wednesday, October 3, 2012

Trzydzieste urodziny

To jutro. Wielki dzien, zamykajacy ostatecznie pewnien cykl. Jak wszystkie  swiadectwa, dyplomy, magisterki, wienczace jakis okres czasu, swiadcza o zdobytej madrosci i doswiadczeniu, tak jutro - TROJKA ktora wskoczy w moj licznik - tez powinna symbolizowac COS. Co sie zmieni? Niewiele, dzien przychodzi po dniu, a jakies odliczanie  jest przeciez tylko umowne. A z drugiej strony mam lekka treme. Trzy dychy to konkret, juz nie da sie nazwac zyciowej wtopy "typowym bledem dwudziestoparolatki".. Od teraz kazde powiniecie nogi,  to "naiwnosc", "niedojrzalosc", "nierozgarniecie". Zmienia sie kat oceny pomylek. Na ostrzejszy. Tylko po co o tym pisze i w ogole sie zastanawiam,  skoro tak naprawde jest dobrze. Wez oddech i spojrz z boku. O, wlasnie tak.  Nie - ze jest och, ach, szalowo czy bajecznie, ale: OK. Nie: cuda niewidy, usrane rozami, ale po prostu wszystko jest na dobrej drodze, nawet jesli kazdy dzien to spora dawka wytezonej pracy..
-Jesli robie cos po raz pierwszy - to normalne, ze stres, no bo nie wiadomo jak, w koncu moja osobista premiera. Tak kiedys powiedziala Zocha. Jak sie cos robi pierwszy raz, to wiadomo, ze moze byc pod gorke. Trzeba sie mocno starac i patrzec pod nogi.
-Ale jesli kierunek jest dobry, to caly wszechswiat bedzie sprzyjac. To juz powiedzial Coelho,  o ile dobrze pamietam, w Alchemiku.  I to jest prawda.

-A zeby bledow nie popelniac, mysle, mysle, analizuje i wyciagam wnioski i wbijam je sobie do lba. Czasem idzie opornie, ale trzeba. Nie ma nic zalosniejszego, niz powtarzajacy sie syf w zyciu.  To znaczy, ze zamiast isc po linii, krecisz sie jak chomik w tym kolku-zapierdalaczku. W miejscu, a kosztuje to tyle wysilku. I co jakis czas przystajesz z zalamanymi rekoma: Znowu mnie oszukali! Znow jest balagan! Znow trafilam na psychopate! Dlaczego? Czemu mnie to ZNOW spotyka.?..
Bo nie odrobiles/as lekcji ty tepa strzalo!!!

-Mam szczescie do przyjaciol. Spotykam ciekawych ludzi. Razem odrabiamy sobie rozne lekcje. W pracy, po pracy, na spacerach i przy winku. O zyciu, facetach, babach, o wszystkich bolaczkach,  ze - sa i co zrobic, by bylo lepiej. I co sie liczy naprawde.

Koncze te 30 lat i moze moge sie paroma rzeczami pochwalic, ze odhaczone, ( a inne zupelnie jeszcze nie..) ale przede wszystkim mam  baaardzo duzo do podziekowania.  I za nic nie chce znow byc zagubiona, lekko pulchna nastolatka z zaburzonym poczuciem wlasnej wartosci. Jestem wdzieczna za dotychaczasowy 30-letni szlak. Mam stad piekne widoki na wszystko.
Jestem, gdzie powinnam i staram sie dac z siebie jak najwiecej najlepszego.
I kiedy dzis rano szlam do biura, myslac o tym wszystkim, w pazdziernikowy upalny poranek, brzegiem plazy w Agia Galini - to przyfrunela do mnie okropnie kiczowata mysl:

Jest dobrze. Jestem pelna milosci. I spokojna.  

I ta mysl lata mi po glowie, jak refren hitu disco polo. I z tym tez mi dobrze.

Mam fuksa?
Zaryzykowalam wszystkim i zostawilam wszystko,
by byc, tu gdzie jestem.
A dokad mnie to doprowadzi,
to sie dopiero okaze.
Czekam z usmiechem i pokora.


No comments:

Post a Comment