Saturday, April 14, 2012

sobotnia symfonia poznanska

W sobotnie poranek, gdy mamy czas na poranne ociagactwo przy kubku z kawa, mozna chlonac symfonie otoczenia.  (jak sobie za kupilam Wyborczej z Wysokimi Obciachami do poczytania, to sama teraz musze sobie cos wyprodukowac..)  Najwczesniej rozhukuja sie odkurzacze i pralki, slychac dudnienie i buczenie naokolo, potem odglosy tluczenia kotletow.
Biorac pod uwage afere z sola przemyslowa, to dobrze, ze sasiedzi tluka porcje miesa, zamiast ciamkac gotowe, POSOLONE wedliny.
Kolo poludnia porzadkowe entree ulega wyciszeniu. Moze to czas na woskowanie podlog i panierowanie kotletow. 

Tak czy inaczej, zaczynaja powoli podjezdzac auta -to znajomi i krewni wbijaja do mieszkajacych w centrum ziomali swych.
Mozna napotkac rozmaite perelki wsrod przyjezdnych.







Co prawda, zanim dotra sucha, czysta stopa, musza uwazac, by nie ukrachac butow w minach, badz nie skrecic nogi na wyboistym chodniku.
Po klatkach schodowych zaczyna pachniec  rosolami i swiezymi wodami kolonskimi gosci.


Pogoda nie jest najgorsza. Naprawde ladny dzien.
Zaczyna sie conieco zazieleniac na nielicznych krzakach i drzewkach.
,Ale ciezko mi sie skupic na urokach.
Zwlaszcza ze za rogiem mam atrakcje prezentowana na zdjeciu ponizej:
Tu kiedys mieszkalam, w tej kamienicy, byla jak z horroru. Idealnie nadawalaby sie na scenografie do sequela "Hostel", "Ring", "Dark water", "Fear and Loathing in Las Vegas Poznan", czy "Dark, drunk & scary staircase" po prostu.
Widac po dekadzie ktos to kupil i wyremontowal w nieprawdopodobnie niesamowity sposob. Marmury, przeszklona winda, fajne chaty. Naprawde szacun. A potem wpadam z Dojczlandii, ide na zakupy, mijam i widze takie graffiti: POLACTWO WON Z POLSKI. Poddalam sie z lamaniem  sobie glowy nad sensem, kogo sie tyczy, czy nowych wlascicieli?  czy to atak w czyims kierunku, czy wyraz desperackiej frustracji zagubionej jednostki? Dlaczego ktos pobazgral? eeee. Wlasciwe pytanie wymuszajace odpowiedz to: PO CO?
Pamietam, jak w szkole maglowali nam do glowy historie:
-Przyczyny
-Przebieg
-Skutki
Bez stawiania pytan. Kulawa edukacja tak ogolnie? Czy trefny belfer mi sie trafil? Jeden, drugi i piaty?  Dopiero na studiach nauczyli mnie pytac. Co sie stalo? w jakim celu?  jak sie stalo? po co? Nauczyli mnie krytycznego myslenia. Po co? W jakim celu? Zebym teraz, brnac przez mielizny blogowe, nie mogla opuscic levelu lekkiej frustracji. Ciaglej. Krytycznej.  Porownawczej.

Zebym, widzac  takie  wywieszki popukala sie w glowe."Czy wiesz, ze..?! MARCHEW ZAPEWNIA OKOLO 100% DZIENNEJ DAWKI WITAMINY A" 
Jaka ilosc marchwi wobec tego nalezy zakupic w Tesco? Ile dziennie wypada przyjac dziennej dawki marchewki-sto-procent? i jaka w dziennej dawce marchewki jest dzienna dawka witaminy A? A lepiej polska, czy chinska? Chinska ma baaardzo dlugi termin przydatnosci do spozycia i w ciemnosci daje nikle, fluorescencyjne swiatlo. (ale nie wiem, gdzie taka mozna kupic. i w ogole to sobie zartuje. ale tak troche tylko.)

"Jak tu zyc panie premierze?"
Co sie stalo, ze mamy zyc tak, a nie inaczej?
Jak moge to zmienic panie polityku?
Po co mam tak zyc?
Tu  przesliczna 3-miesieczna coreczka  mojej przyjaciolki zdala sobie sprawe z tego wszystkiego i juz zaczela liczyc na malutkich paluszkach, ile jej pozostalo do emerytury po reformie..
Jeszcze jakies 66,9 lat.




No comments:

Post a Comment