Tuesday, July 17, 2012

sasiad szpieg

O Stasiu jeszcze nie pisalam. Zatem po kolei. Jest dom i z dwoch stron sa sasiedzi. Jest jedna pani, wdowa, zazywna osiemdziesiatka, nie za wscibska, ale czai baze - o, dawno was nie widzialam, wyjechaliscie gdzies? albo obczai, ze ktos akurat przed domem i uderza:  jakby co, to smieci wywoza jutro, bo pojutrze swieto. Widzi co i jak, ale bez przesady.  No i spoko, normalne.
I jest Stasiu. "Stasiu" ja go nazwalam, bo mamy w zwyczaju czesto obgadywac sasiada i na biezaco komentowac jego poczynania, a prawdopodobnie kuma po angielsku, poza  tym ksywki Ingo - sztazi - to lepiej w ogole glosno nie wymawiac. Wiec zamiast Stasi jest Stasiu,  a my mozemy pytlowac do woli.
Stasiu nie powie: Dzien dobry, co tam sasiedzie, o widze jaki ladny rower!  Co tam, dawno was nie bylo? czy cokolwiek: cze, ziomale, siemano, o, nowa sasiadka, a co? A skad? A jak?.. Stasiu  jest super wywiadowca, ale niedoszkolonym i nie dosc udolnie udaje, ze go nie widac.

Jak Ingo idzie pogrzbac w komposcie czy popilowac drewno, Stasiu wyciaga pile i idzie w ten sam kat ogrodu, udajac, ze  "przypadkiem"  robi to samo.

Ingo lubi rowery, to jego branza w koncu. Stasiu obczail, ale ze na gorala Ingo nie zwracal uwagi, wiec wraca kiedys do dom - a tu przy sasiedzkim plocie stoi kolarzowka, nowka sztuka. Nie pod domem, nie przy garazu, tylko wystawiona przy plocie miedzy krzakami, tak, by zauwazyl.

Jak gralismy z dziecmi znajomych w pilke, to Stasiu przez godzine kosil pas trawy wzdluz TEGO plotu.

Jak wrocilam kiedys po 23 00, po cichu, rowerem z miasta, to na dzwiek otwieranej furtki drgnela firanka i Stasiu wyszedl na fajke wlasnie.

Jak  wychodze przed dom, a jest juz po zmroku, to Stasiu mietosi firanki w oknach, kuka i kuka, zawsze.

Wszelkie obserwacje Ingo potwierdza, z nim jeszcze bardziej Stasiu szuka "kontaktu", ale nie tak  WPROST, tylko niby zawsze przypadkiem, taka slaba obczajka z ustawka.

Stol ogrodowy, przy domu mamy tak ustawiony, ze na przestrzal do Stasia widac tylko kawalek jego szklarni, poza tym, krzaki i budynki zaslaniaja reszte.  Jak mielismy obiad o 17 00 w niedziele, kiedy akurat nie padalo, i wlasnie przy tym stole siedzielismy, to Stasiu ze Stasiowa AKURAT wlasnie  poszli do szklarni, co ona tam robila to nie wiem, ale on NAPRAWIAL  uchylne okno. Zeby sie uchylalo. To, ktore akurat widzielismy... 
Zabawne to wszystko.

A dzis  Ingo mi mowi, wiesz,  zona Stasia ciela krzaki przy naszym plocie, ja tam bylem przy drewutni, to jej mowie Dzien dobry, a - ona - nic, totalny ignor! Ja na to - jak to mozliwe? Bo ja wtedy poszlam tam tez wieszac pranie i slysze halas - a to ona dziubie tam z krzakami, to mowie: Halo,  guten Tag, a ona banan na paszczy i ladnie odpowiedziala.  No i wez obczaj  sasiadow... Ale ze Stasiem, to nie koniec przygod.  Dziwne ludzie. I takich to strach sie bac, bo nie skumasz.

No comments:

Post a Comment