Sunday, July 1, 2012

znow o Flohmarkt

Wypady na targowisko powoli staja sie
stalym elementem weekendowego rozkladu jazdy.
 Same korzysci:
rano trzeba wstac, a kto rano wstaje, wiadomo..
w tym celu nie mozna tez zawalic sobotniego wieczoru i zszitfejsowac sie niemilosiernie, bo niedziela - hej ho!
no i za smieszna kase mozna wyhaczyc perelki:
zestaw wielkich glinianych donic 10 E
nowe trampki firmowki 10 E
suknienka letnia 3 E, w komplecie z podobnym kardiganem: stanelo na 5 E
kaszmirowy pulower 2,5 E

znajdz, czego tu nie ma
Do tego  jest cala masa szitu i cudow niemozliwych.
troche zgielku, zamieszania i paskudna kawa z budki :)
sa handlarze etatowi i sprzedaja mase dziwcznosci, same takie  Fisher Kingi
i sa tacy normalsi, z doskoku, mieszkancy,  co wyprzedaja dobytek z roznych wzgledow, nadprogramowe stuffy,
sezonowe przewietrzenia szafy..
pewnie jakby popytac,
to znalazloby sie sporo nowozencow z nietrafionymi prezentami slubnymi..
Fajnie tam zagladac, lapac okazje,
ale po powrocie do domu to koniecznie
pol godziny gapienia sie w biala sciane,
w ciszy absolutnej.

No comments:

Post a Comment