Friday, August 29, 2014

Uwazaj, kogos sie radzisz w temacie wakacji

Mozemy wyroznic nastepujace kategorie ludzi podrozujacych:
Golabki, Rekiny i Dulszczaki

Golabki Wolnosci i Pokoju
Ciezko na nich cos zarobic. Podrozuja za minimum, samowystarczalnie, skromnie i przygodowo. Rowerem, pieszo, publicznym transportem, zapakowani jak dromadery, sa malo wymagajacy, maja czas, otwarte oczy i najczesciej serca. Chetnie przyjma kazde zaproszenie na poczestunek. Rano zrobia sesje jogi, przy kawie w kawiarni posiedza 3 godziny, zeby pokorzystac z WI-Fi i pogadac z lokalsami, a wieczorem poplywaja nago na odludnej plazy i zrobia sobie piknik z winem, chlebem i tunczykiem z puszki i jest ok. Wegetarianie, hipsterzy, studenci, ludzie alternatywni, kontestatorzy, zieloni, buddysci, pacyfisci, a czasem po prostu podstarzali harcerze lub ucywilizowani nieco anarchisci. Przedstawiciele wolnych zawodow, aktywni i zywotni emeryci cieszacy sie wolnoscia.
Poznalam Meksykanina, ktory robi rok Eurotrip po porzuceniu pracy w korporacji w swoim kraju, goscilam na kolacji joginke z swym facetem, podrozujacych przez swiat na rowerach, krzepcy emerytowani Kanadyjczycy uciekajacy przed zima na poludnie Europy obgadywali ze mna rowerowe mozliwosci na Krecie, gdzies jeszcze po drodze napatoczyli sie polscy artysci z Londynu, w kolorowych pampasach, podrozujacy autobusami z dwojka malych dzieci i z plecakami. Wszyscy ci ludzie sa w tej podrozy autentyczni. Podrozuja skromnie, bo musza albo tak wlasnie lubia a do przehandlowania z lokalsami i innymi podroznikami oferuja swoj czas, ciekawe opowieci i dobre emocje, czasem moze ich wrecz poniesc. Niosa dobre nowiny, wzbogacaja swiatopoglady i znienacka banalna pogawedka z nimi  przy piwie moze sie zamienic w egzystencjalna refleksje, poruszajaca opowiesc, naukowe dywagacje. To od Golabkow mozna sie dowiedziec o teoriach spiskowych, o NWO, o wszelkich najnowszych New Age'owych trendach, nurtach w psychologii, a wiekszosc z nich wyraznie mowi, ze chce zyc poza systemem, poza korporacjami, kredytami, z dala od wszystkiego, co zniewala czlowieka i odwraca jego uwage od  Piekna, Wolnosci i Istoty Swiata.

Rekiny Glamour
Rekiny - wprost przeciwnie, nie odwracaja sie od przyziemnych przyjemnosci, draza i wyciskaja z nowoczesnosci, ile sie da. Placa, wiec wymagaja. A zarowo wymagac jak i zaplacic moga naprawde sporo. Chca wydac kase i plawic sie w przyjemnosciach, ktore mozna za kapuche nabyc. Fikusne drinki na brzegu basenu, prywatne rejsy, ekskluzywne wille, serwis musi byc na najwyzszym poziomie, tak samo jak i komfort. Piekna, elegancka kobieta zalila mi sie w samolocie, ze w okolicy gdzie spedzala urlop malo bylo ekskluzywnych sklepow, za malo. Kupowala, bo zawsze tak robi,  zamiast magnesu na lodowke woli nowy naszyjnik ub zegarek, lubi poszalec na wakacjach, inwestowala w wycieczki, rejsy, a pomimo opcji all in w kurorcie, jezdzila sobie taksowkami do roznych restauracji w okolicy odkrywac nowe smaki i gdyby mogla, upuscilaby jeszcze wiecej kasy. To Rekiny napedzaja lokalna gospodarke. Sa wsrod nich dyrektorzy i panie prezes, finansisci, managerowie, przedstawiciele wolnych zawodow, ktorzy lubia wydawac kase, jacys prawnicy, lekarze, inzynierowie, hedonisci, te wszystkie dzieci Wolnego Rynku i Konsumpcji, ktorzy maja malo czasu na codzien, a duzo pracy, w czasie urlopu pragna uzyc zycia i zrekompensowac sobie miliony wypracowanych roboczogodzin i stresu. Wymagaja, podnosza standardy, zmuszaja lokalnych uslugodawcow do konkurowanie ze soba i windowania jakosci uslug, bo Rekiny nie podaza ani w strone zachodzacego slonca, jak Golabki, ani tam gdzie okazyjnie, czy promocyjnie. Dla Rekinow czas to pieniadz, wiec wola trwonic to, czego maja pod dostatkiem - pieniedzy, a czas wykorzystuja do maksimum. Rekin jest w tym autentyczny, zasady postepowania z Rekinem sa jasne, a poprzeczka ustawiona wysoko. Rekiny kochaja luksusy, bo zazwyczaj ciezko na nie pracuja. I nie mam tu na mysli bananowej mlodziezy i japiszonow rozbijajacych sie za kase rodzicow. Rekiny nie zdaja sie na przypadek, na "a, sie zobaczy", nawet czas na nic-nie-robienie jest dokladnie zaplanowany. Rekiny zadowolone z otrzymanych uslug potrafia nagrodzic sowitym tipem.

Jest tez trzeci typ, Dulszczak.
Dulszczaki brzydza sie spaniem w namiocie, ale narzekaja na swoj bezgwiazdkowy hotel, ze  jest taki obskurny i bez ladnych widokow, a meble totalnie passe i ze na ich dzialce jest juz lepiej. Jesli napotkasz ludzi robiacych sobie sesje fotograficzne przed ekskluzywnym hotelem, do ktorego jednak nie wchodza - wiedz, ze to Dulszczaki pracuja nad PR, by po powrocie pochwalic sie swoja boska miejscowka. W ksiegarni beda probowali wytezyc swoja malo-fotograficzna pamiec, przegladajac przewodniki i mapy, by nie musiec ich kupowac. Mysla, by troche pozwiedzac (w koncu cos zapamietali z przegladanych mapek), ale nie wynajma taksowki ani auta z wypozyczalni, bo za drogo, korzystanie z publicznego transportu jest meczace, a na skuterze za bardzo wieje i moze byc niebezpiecznie. Za to po urlopie opowiedza sasiadom, jak to nie bylo co robic na tym urlopie, nic do zwiedzania!
Pewien napotkany "Czlowiek Sukcesu" zapomnial swoich Ray Banow w poprzedniej podrozy, bo wlasnie wrocil z jakichs Seszeli, Dubajow czy innych rajow i pytal gdzie w okolicy moze kupic dobre przeciwsloneczne szkla. Pol godziny pozniej spotkalam go w sklepie z suwenirami, gdzie pokazywal ekspedientce ryse na szkle jakichs okularowych podrobek i probowal cos utargowac z ceny na metce: 7 Euro.
W punktach informacji Dulszczaki rozpytuja o lokalne atrakcje i wydarzenia. Kiedy dowiaduja sie, ze w tej i w tej restauracji na plazy bedzie wieczorem muzyka na zywo, strasznie ucieszeni ida tam wieczorem. Z kanapkami i wlasnym winem siadaja pod plotem, za rogiem, 2 m od taverny, sluchaja muzyki, klaszcza i sacza wlasne winko. U organizatora koncertu nie zostawia ani pol Euro, muzykom nie wrzuca ani jednego Euro napiwku po koncercie, za to zostawia po sobie smieci i pety na plazy, a rodzinie i znajomym opowiedza po powrocie, jaka to uboga oferta kulturalna, nie stac tych lokalsow, by zapewnic turystom jakies atrakcje.
W koncu ida raz do knajpy. Zajmuja znakomity stolik, wypytuja kelnera o lokalne smakolyki, czasem nawet chca obejrzec w kuchni skarby morza w procesie przygotowan, zastanawiaja sie, grymasza, az w koncu nie mogac dojsc do kompromisu, zamawiaja talerz frytek i dwa piwa. Kiedy prosza o dokladke darmowego chleba, by wyczyscic nim resztki keczupu i majonezu z talerza, kelner zaciska zeby i przynosi. Po godzinie albo nawet i dwoch czas na rachunek: 8,50 Euro. Kiedy Dulszczaki czekaja na reszte z 10 Euro, kelner juz nie sili sie na najdrobniejsza uprzejmosc. Dulszczaki po powrocie do kraju opowiedza w pracy, z jaka to chamska i prostacka obsluga zetkneli sie w czasie wakacji, az im sie zupelnie knajp odechcialo. No i wogle.

Nie ma nic zlego w skromnych wakacjach, nie ma tez nic zlego w szastaniu kasa, ale dulszczyzna, pozoranctwo, wygorowane wymagania, kiedy samemu sie z siebie nic nie daje - sa trudne do zaakceptowania i jakos nadzwyczaj niestety popularne. Wakacje jako sposob na dowartosciowanie sie. A przeciez takim nic nie pomoze.

No comments:

Post a Comment