Friday, February 8, 2013

Powiew defetyzmu z Polski. Podziekuje takim przyjaciolom

Miesiac temu wyklikalam pobozne zyczenia dla samej siebie, te jedyne w roku NOWOROCZNE:
zebym byla swoja ulubiona osoba, itd.. 
o rozwoju, 
pracy nad sobai takie tam.

Minely trzy tyg i zapragnelam sie podzielic czyms z bliskimi mi osobami (nie, zadne ciaze)
ze sie za cos wzielam, podjelam decyzje, wyznaczylam nowe kursy dla samej siebie, ze ZMIANY.
No i dostalam kilka odezwow.
Jeden zabolal. Myslalam i myslalam, jak odpisac, o co chodzilo, moze sie przewrazliwilam? moze mi sie zdaje? moze rzeczywiscie moglam wyskoczyc jak taka Mariolka w ekstazie?..

Najpierw obraza mnie dotknela i zabolalo, yy? czemu taki pocisk? pelen syczacej asertywnosci.

potem: ze ja taka? jak smiesz? biedne to i slabe tak cisnac starej dobrej kumpeli (dobrej, myslalam, ze naprawde dobrej) ze polskie buractwo zawsze wyjdzie gdzies bokiem, nawet spod kosmopolitycznej glazury..

a potem pomyslalam, no sorry, widac, nieswiadomie i niezalozenie dotknelam jakiejs bolacej kwestii. A ze nie wiem, jakiej - czy to moja wina, ze nie widzialysmy sie ostatnim razem jak bylam w PL? Ze mi nic innego kumpela nie pisze? nie odpisuje? ze nie wiem, poza przegladem fejsowych relacji na sciance, co w jej zyciu sie dzieje?

Pisze tu o tym, bo gdzies trzeba z siebie wyrzucic;
pisze, bo jestem ciekawa, czy moja dobra-dobra kumpela sama z siebie kiedys tu zajrzy i to przeczyta. Bo ja, sama z siebie, nie mam po co juz jej odpisywac. Nie wiem, co.  I nie wiem jak bezposrednio zmierzyc sie z tym czyms, co mozna nazwac przekasem, buractwem, zachnieciem sie, albo obrona na kierowanego kobieca intuicja niezamierzonego przytyka. 
Nawet jesli to nie potok i lawina  buractwa, to jest to taki prztyczek, taki dyskretny towarzyski pierd buraczany.

"hej Kasia, jako, że napisałaś maila zbiorowo, to ja także zbiorowo odpowiadam
(..)
Mówiąc szczerze, tęsknię do czasów kiedy zamiast opowiadać sobie jak jest w naszym życiu zajebiście wspólnie siałyśmy defetyzm i toczyłyśmy ze wszystkiego bekę. Definitywnie czas wyluzować."

Droga kumpelo, faktycznie nie podkreslalas nigdy, co dokladnie jest w twoim zyciu zajebiste,  nie chwalilas sie ostentacyjnie, ale  i nie ukrywalas takich osiagniec jak: oddany parter/maz, slub za granica, mieszkanie od rodzicow, samochod, podroze, stala, dobra praca, sukcesy w pracy, szalone balangi, wyjazdy, szyte na miare ciuchy, drogie kosmetyki, a nawet wspolpraca z osobistym trenerem.
Moglam cieszyc sie z toba albo moglo mnie skrecac. Wychodze z zalozenia jednak, ze predzej, czy pozniej, wszystko na co zasluguje, przyjdzie do mnie. Wiec sluchalam zajebistych historii, lubilam twoje ciete riposty, bystre spostrzezenia, rodzinne madrosci, trzezwe i ciekawe spojrzenie na wiele kwestii. Setki chyba przegadanych godzin, przy kawie, piwie, wodce, przy samolotowych silnikach, muzyce i szumie drzew.
Teraz mam wrazenie, ze kiedy to ja tobie w koncu jakas historie, anegdote zaserwowalam,
to wyjebalam z moja zajebistoscia w sposob przekraczajacy granice znoszalnosci.

Kiedy nosilam sie z zamiarem wyjazdu z Pl za facetem, rozmawialysmy cale kilometry spacerow, zajebiscie zadawalas mi pytania, podsuwalas znane przyklady, rozne opcje za i przeciw.  Pamietam, jak miedzy innymi zaznaczalas, ze to bardzo indywidualna kwestia, ze np ty - nie moglabys zostawic rodzinnego miasta, rodziny, tych prywatnych, waznych, osobistych kregow, by rozpoczynac gdzies daleko wszystko na nowo.
A moze te uwagi tyczyly sie  tylko skostnialych Niemiec? Bo kiedy chcialam sie podzielic wrazeniami zycia na Krecie i decyzjami, ktore tu postanowilam podjac,  wypalilas mi, ze
"tęsknię do czasów kiedy zamiast opowiadać sobie jak jest w naszym życiu zajebiście wspólnie siałyśmy defetyzm"

To juz twoja prywatna kwestia, a ze na Krecie jest zajebiscie, nie moge tego ukryc.
Dla mnie bomba. Dziko, sielsko, dziwnie, inaczej i pieknie po prostu, a na defetyzm - sorry nie ma miejsca...
Zamiast  wyglaskanej slicznosci - surowosc i szczerosc. i to slonce!!!
Uwielbiam senna zimowa, zaniedbana i rozbebloszona Agia Galini ze wszystkimi lokalnymi swirami. A jest ich sporo.
Ale by moc to przezyc i opisac, i po prostu zakosztowac -  zostawilam w Pl wszystko, co trzymalo mnie na powierzchni. Stala prace, rodzine, lokum, przyjaciol.
Zamiast sadzic mi, bym wyluzowala
zadaj sobie pytanie, dlaczego, ze ty bys nie byla w stanie zrobic tego samego, to przestalas mnie lubic?
bo ja chyba wiem.





4 comments:

  1. wow, mocne. zdaje mi się, że wiem, co czujesz, bo i mnie się zdarzyły takie kumpele. powodzenia tam!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Hej Bohemola, a skad wiesz? gdzie Tobie osmielilo sie POWIESC i POSZCZESCIC ?!?

      Delete
  2. This comment has been removed by the author.

    ReplyDelete
  3. ...bo z niektorymi ludzmi przyjazn trwa tyle dopoki nie mysla, ze ich przeskoczylas! A szczescie kole w oko! zycie zatacza dziwne kregi! takie kometarze pseudoprzyjaciol to nie problem. problem jest wtedy kiedy im sie niebo na glowe wali i wracaja i przebaczenia szukaja! wtedy dopiero masz problem co z tym fantem zrobic!

    ReplyDelete