Friday, June 27, 2014

Omnia mea mecum porto

Mialam ostatnio ciekawa rozmowe z emerytowanym holenderskim nauczycielem. Pytal o moje wyksztalcenie, co robilam, zanim sie tu przenioslam, na palone sloncem i smagane wiatrem dzikie poludnie Krety. Troche trywializowalam, opowiadalam o kiepskich perpektywach zawodowych po moim kierunku, a on, jako druga osoba w moim zyciu, zadal bardzo madre pytanie (nie: a co moglas robic po historii sztuki?) tylko:
-Ile osob zaczelo z toba studia? A ile skonczylo? Taka wnikliwosc emerytowanego wykladowcy matematyki.
-Po takich studiach mozesz robic wszystko. To klasyka. Klasyczna, piekna wiedza.  (ha, latwo powiedziec). Kiedys, za moich czasow bylo moze kilkanascie kierunkow studiow, wszystko bylo jasne. Teraz masz setki, tysiace kierunkow, o dziwnych nazwach, ktore nic ludziom nie mowia, wszyscy chca byc bardzo wyksztalceni, coraz wiecej korespondencyjnych magistrow...

Czy to zabawne, ze znalazlam z nim wspolny jezyk: humanistka z matematykiem?
Widocznie chodzi o te klasycznosc.

Gdziekolwiek pojade, czy bedzie net czy nie, moja wiedza, i ta zapomniana, szkolna-zakurzona i ta zaobserwowana, zrozumiana, zawsze bedzie ze mna. Paru profesorow i profesorek nauczylo mnie myslec i rozumiec pewne schematy i targajace nami zywioly. (Zazwyczaj staram sie to robic, myslec, krytycznie podchodzic do rzeczywistosci. To nie boli, a bywa przydatne. Niestety, oberwujac spoleczentwo, mozna odniesc wrazenie, ze sporo osob uwaza to za trend totalnie passé).
Tych "narzedzi" nie dam rady zapodziac. Wszystko, co moje nosze ze soba: Omnia mea mecum porto.

No comments:

Post a Comment