Thursday, June 12, 2014

Zryj mniej, zyj wiecej!

"....  zdaniem dietetykow najczesciej odchudzaja sie ci, ktorzy nie musza"
No to jasne, bo ci co powinni - najczesciej tego nie robia. Dlatego sa wlasnie otyli. 
Taki oto smaczny kasek wpadl mi w rece - dostalam do poczytania prawdziwa polska papierowa prase od sasiadki Polki (Newsweek sprzed paru miesiecy). Co mnie poruszylo na pierwszy rzut?
Artykul o dietach: "Polska na diecie" J.Tomczuka i M.Ciastoch.
Kilka opisanych przykladow ma pokazac sfrustrowanych Polakow i Polki poszukujacych szczescia w redukcji tkanki tluszczowej, pragnacych lepszego zycia i samospelnienia oraz za pomoca nadzorowania wlasnej wagi - kontrolowania rowniez innych obszarow zycia. Biedni Polacy rzucaja sie histerycznie na coraz nowe diety. Zacytowano Macieja Nowaka, krytyka kulinarnego:
zrodlo: net
"...Nie mamy pogladow kulinarnych, ale swietnie wiemy, co jesc, by byc szczuplym, szczesliwym zdrowym. To jakis rodzaj narcyzmu."
Maciej Nowak, nie kwestionujac jego kompetencji na innych polach, sam ma dobre 15 kg nadwagi, wiec w temacie zdrowego odzywiania raczej nie powinien byc cytowany. Szkoda, ze nie uwzgledniono wypowiedzi zadnego lekarza, sportowca, czy innej osoby, zajmujacej sie praca z cialem na codzien. Wtedy moze ponizsza wypowiedz bylaby jasna. Szczuplejszy jest sprawniejszy i zdrowszy (a przynajmniej ma wszelkie ku temu predyspozycje) niz ktos, kto musi dzwigac na sobie 15 czy 20 kilogramow tluszczu wiecej. Psycholog Justyna Domanowska-Kaczmarek mowi: 
"W naszej kulturze chudosc jest po prostu wartoscia. Chudy czlowiek to szczesliwy czlowiek."
W naszej kulturze, czyli jakiej? Czy to zle? A skad to sie wzielo w ogole?
W kulturach wywowdzacych sie z tzw."trudnych" obszarow, gdzie panowal permanentny niedostatek pozywienia, kleski glodu, suszy, nieurodzaju, bycie okraglym bylo jak najbardziej pozadane, stanowilo o wysokim statusie materialnym, zdrowiu, posiadaniu dobr i zapasow pozywienia.

Obecnie, w "naszej" ("zachodniej cywilizacji", amerykanskiej i europejskiej kulturze i tych, ktore wywodza sie z ich kregow) pozywienia mamy w brod i to wlasnie trzymanie wagi w ryzach,
swiadczy o dobrym statusie materialnym i samoswiadomosci, dbaniu o siebie i zdrowiu.

Nie zagraza nam glod, zagraza nam otylosc i brak kondycji fizycznej.  Nie szkorbut, czy anemia,  ale "zapchane tluszczem zyly" i cala masa chorob cywilizacyjnych. Niewydolnosci naszych organow nie wynikaja z braku bialka, witamin i jedzenia w ogole, tylko z zapasienia sie, z nadmiaru przetworzonego jedzenia, z przeladowania!

Szal diet i przerzucanie sie z jednej ekstremalnej na druga jako sens zycia nie jest tutaj wyjsciem oczywiscie, w tym zgadzam sie z wymowa Newsweekowego artykulu, ale po prostu pewne nawyki zywieniowe, samoswiadomosc i samodyscyplina - sa do cholery jasnej niezbedne!!

Czy nie jest smutne i histeryczne zalegiwanie przed TV z paczka czipsow w jednej rece, cola w drugiej w pozycji wieloryba??

Najczesciej winny jest brak edukacji i swiadomosci, czesto podparty do tego po prostu lakomstwem. A brak umiaru w jedzeniu i piciu juz dawno temu zostal zakwalifikowany jako grzech. Religijny, nawet nie zdrowotny. Prawdziwa, chorobliwa otylosc, czy zaburzenia zywienia na tle emocjonalnym - to osobna sprawa, na rozmowe z lekarzami, ale w te rejony autorzy artykulu juz sie nie zapuscili, ale ironizuja dalej:
"Czujnosc trzeba zachowac tez podczas zakupow.
Jezeli zwyklej osobie zajmuja one 30 min, to odchudzajaca sie spedza miedzy polkami 2 godziny. Katarzyna w supermarkecie bada sklad produktow: probuje znalezc chrzan bez cukru (prawie sie nie da), jogurty bez zelatyny wieprzowej."
Czyli kim jest tu  ZWYKLA osoba? Takim ulubionym przez koncerny konsumentem, ktory robi szybkie zakupy, bez ceregieli i naiwnego studiowania etykiet, a kieruje sie cenami i wielkoscia ladnych opakowan? Przeciez tylko taka nawiedzona stac na luksus 2 godzin w markecie, bo zachcialo jej sie doktoratu z Analizy Etykiet i Technik Przetworstwa Zywnosci i naiwna szuka teraz jogurtow, ktore sa jogurtami, a nie biala, spreparowana, sztucznie stabilizowana substancja z rozmaitymi, takze chemicznymi dodatkami?

Jestes tym, co jesz.

Kazdy chlopek roztropek wie, ze diesel nie pojedzie na benzynie, zadne normalne auto nie uciagnie na oleju opalowym, a zanieczyszczone paliwo - zmasakruje silnik. Ale jak mowimy o jedzeniu, to juz to myslenie nie dziala. Jedzenie przetworzone, nafaszerowane chemia, przesolone, przeslodzone - nie przeszkadza nam. Byleby smakowalo. A w tym pomaga jeszcze wiecej dodanej chemii.
Do tego zremy zazwyczaj po prostu za duzo. Zamiast liczenia kalorii warto by bylo tez przypatrzec sie wadze spozywanych posilkow, ich objetosci.
Oczywiscie zaden koncern spozywczy nie bedzie sie reklamowac haslami typu: "kupuj rozsadnie,jedz mniej, bedziesz lzejszy i zdrowszy",
zamiast tego dodadza 25%  produktu gratis a zeby zminimalizowac ewentualne wyrzuty sumienia u konsumenta, obniza sztucznie kalorycznosc.
"Widzisz? Mozesz zjesc teraz jeszcze wiecej!"

Bylam kiedys z kumpela w supermarkecie. Szczupla, wysportowana i "dietetycznie nawiedzona", wylozyla na tasme swe sprawunki: naturalna maslanka, ciemny chleb na zakwasie bez drozdzy, jakies kasze, suszone owoce na przekaske, kilka swiezych warzyw, wody mineralne.
Przed nami stala klientka z calkiem innym asortymentem: desery jogurtowe, bagietka, kajzerki, margaryna, coca cola, jakies mrozonki, paczka czipsow i kilka batonikow. Pani byla otyla i spuchnieta z goraca, zlana potem, utykala na jedna noge i narzekala na problemy z krazeniem.
Komu nalezy bardziej wspolczuc  - mojej przyjaciolce, ktora je "karme dla ptakow" (ha, tak to nazywaja fanatycy golonek i pasztetow), czy raczej tej pani przed nia???

No comments:

Post a Comment