Monday, May 30, 2016

Jak zostałam mamą

Każdy z nas ma w życiu coś, o czym marzy. Że będzie to mieć, że będzie się tym cieszyć i jak to wtedy będzie mieć już to wymarzone coś. A czasem trafia nam się w życiu coś niespodziewanie. I choć nie była planowana, ta niespodzianka okazuje się najwspanialszą rzeczą pod słońcem.

Są kobiety, które całe życie przygotowują się na macierzyński Mt. Everest, a są takie, które na dojście na szczyt mają raptem dziewięć miesięcy, a czasem i mniej. Wykorzystałam swoje dziewięć miesięcy najlepiej jak mogłam. I najważniejszą, najoczywistszą i zarazem najbardziej zaskakującą rzeczą, którą odkryłam jest to, że każda kobieta idzie swoją osobną ścieżką. Od nowa. Sama. Bez ułatwień. Ale i bez obciążeń. Każda z nas ma swój szlak do wytyczenia i same decydujemy, jak się za to zabieramy.
To ekscytujące, trochę straszne, ale niesamowite i piękne, nie?

Wydaje mi się całkiem normalne, że dziewięć miesięcy ciąży zwieńczone porodem i to jeszcze na obcej ziemi zasługuje na przynajmniej jednego osobnego posta, ale jako świeżo upieczonej mamie na pełen etat można i należy wybaczyć, że wciąż brakuje mi czasu. cdn ;)

No comments:

Post a Comment