Sunday, March 11, 2012

Kreta cd impresji

 Grecy sa swietni. Oni tez lubia Polakow, bo jakos chyba utarlo sie, ze w pewien emocjonalny, temperamentny sposob  jestesmy podobni. Podobnie niepozbierani, lecz pelni dobrych checi, podobnie jak nam ciezko cos zaplanowac, czy stworzyc przepisy i prawa, ktore beda wspierac oddolnie dzialanosc, zamiast dusic i cisnac te kulejace bez ustanku. Rodzinni i postrzeleni. Jak patrzec od dolu -  od poszczegolnych ludzi -  super, sa w porzadku, w sklepach, na ulicy, w klubach i kafejkach. Oczywiscie,  chodzi o biznes,  zalezy im na tym, na nas, bo jesli nie turysci, to wszyscy pojda z torbami w oliwne gaje koczowac, a na wlasnych politykow juz nie maja co liczyc i myslec, ze ktokolwiek im pomoze.
Temat polityki jest  palacy obecnie o wiele bardziej niz najgoretsze letnie kretenskie slonce.


W Niemczech mysla, ze Grecy ich za Angele nienawidza, wola uniknac konfrontacji i tutaj nie przyjezdzaja tak tlumnie i ochoczo jak zawsze. Niemcy pomstuja na bezmyslnych Grekow, ktorzy sami sie doprowadzili do ruiny i  buduja im, Grekom, zly PR. A to wszystko rozgrywa sie na  najwyzszych politycznych szczeblach,  o ktorych wiemy, ze  my, czlowieczki na dole nie mamy juz na nie  wplywu, a ci tam na gorze,  sa tak zajeci swoimi sprawami, ze nie dostrzegaja  z wysokosci Olimpu problemow najbardziej przyziemnych.
 Media odpowiednio preparuja przekazy i machina turystyczna kreci sie, jak sie kreci.
A my jak tu dotarlismy -  szok.
Kreta, poludniowa czesc wyspy, Agia Galini i okolice.
Przemili ludzie.
Boja sie, co bedzie.
Chca pracowac.
Sa chetni do dzialania i otwarci na propozycje.
I wstydza sie za swoich politykow i wsciekaja na nich z calym srodziemnomorskim temperamentem. A przy tym wszystkim jest tu niesamowicie  spokojnie i pieknie.
 Kreta majestatycznie przetrwa kolejne tysiaclecia, palona sloncem, smagana wiatrem, skapana w turkusach i z glowa w chmurach, cala niemal pokryta bladozielonymi klebuszkami  drzewek oliwnych  :)
brak mozliwosci opisania dokladnie  i adekwatnie otoczenia.
To, ze biale sciany i niebieskie okienka, wiemy.
Na fotach to to tez kiczowato wyglada. Nawet moich :P choc staram sie uniknac sztampy. Ale nie sposob. Te okienka sa takie sliczne!
Problem polega na tym, ze na fotach nie sposob oddac  przypadkowosci  i tego czegos greckiego, co jest ladne,  ale nie wygenerowane dla turystow pod publiczke, tylko
takie zainstniale od niechcenia, wyplywajace z natury i usposobienia.
 Jest tu spokojnie i bezpiecznie.
Kiedy zagladam do sklepu tu czy tam,  Grecy przerywaja rozmowy i z lekkim zazenowaniem przepraszaja, ze  jeszcze asortyment niepelny,  nie wszystko  na miejscu i w komplecie,  bo  oni dopiero zaczynaja sezon, dopiero sie ogarniaja z zimowego snu.
A jak  odpowiadam, ze dla mnie  to w porzadku,  nie ma problemu,  to z taaaaka wdziecznoscia  sie usmiechaja, ze  sklep moglby byc caly pusty, a ja bylabym zachwycona.
 Kiedy  pytam na przyszlosc, w jakich godzinach sklep czy market maja  otwarty, odpowiedz brzmi:
-Ooo,  to zalezy, na razie jestem, mecz ogladam, generalnie jestem elastyczny.
albo:
-No, mamy teraz otwarte, a potem zamykamy i na wieczor znow mamy otwarte. ale do ktorej? hmm ciezko powiedziec. (i znow ten grecki rozbrajajacy usmiech)

 W wypozyczalni aut:
-Potrzebuje malego transportera, taki co moze 8 palet towaru zabrac. Musze cos przewiezc z Chani do Agia Galini. Macie cos?
-Z Chani? Szkoda, ze tak daleko (100km) A czemu wam od razu do Agia Galini nie przewiezli?-

I tak tu sie dogaduje  interesy :)
 Ale czemu czlowiek ma sie zoladkowac i szarpac, skoro naokolo takie widoki?
Chyba naprawde ciezko  wpasc tu w bezdenna depresje.

 Wszystko jeszcze senne i spokojne. Turystyczne natarcie rozpocznie sie nie  wczesniej niz za kilka tygodni.  Kazdy moze wtedy obczaic odpicowane oazy piekna i  cieszyc nimi oczy swe.
Mi sie podoba teraz.
W tygodniu koliczni lokalsi spotykaja sie, bo maja  jeszcze sporo wolnego czasu, wlasciciele knajpek, hoteli,  sklepow itd.
i tak w srody piwkowanie i dart  w ZanziBarze, u Holendra Petera.  Kilku  Grekow tam bylo i Heidi z Austrii i jakas Australijka, i  kilkoro Niemcow, no i ja, Polka, i jeszcze  grono bogatsze, aczkolwiek nie obczajone przeze mnie dokladniej.  To byl ciekawy i mily wieczor,  taki jak w filmie Eat, Pray Love, gdy Julia Roberts  balowala na Bali z  kosmopolityczna mieszanka  osiadlych na Bali poszukiwaczy wlasnego raju na ziemi.

A potem w cichym hotelu, przy  sniadaniu  mozna z jego wlascicielem pogadac o jego pasjach, podrozach i zeglowaniu.  Teraz  oni maja czas dla takich turystow jak ja :) W sumie turystka nie jestem,  ja tu pracuje. A ze w takich milych okolicznosciach?
:) 

i na koniec kiczowatosc kiczowatosciowa. Nie moglam sie oprzec.

No comments:

Post a Comment