Saturday, March 31, 2012

punkt widzenia, punkt siedzenia, czyli powrot do PL

Wrocilam do  PL na troche. Nie powiem, lekko nie jest, jesli chodzi o wzgledy pogodowe, to moglabym marudzic i marudzic.  Zamiast tego, wiecej niz opisywac,  wystarczy popatrzec na sasiednie fotki. Widok z okna obecnie i sprzed kilku dni - Kreta, Agia Galini,  snapshot z biegu.
To naprawde nie jest sprawiedliwe.
Ciesze sie na swieta z  rodzina i spotkania z przyjaciolmi.  Zmiany, zmiany,  komus sie urodzilo,  komus za troche sie urodzi,  ktos skads wraca,  inni - stad wyjezdzaja.  Jesli chodzi o samo miasto - dostarlo do mnie, ze ciezko tesknic za czyms szczegolnym, zwiazanym z TYM miastem, tutaj,  jakimis tutejszymi smaczkami, genius loci - brak.
Gadalam z przeprowadzona do Wawy kumpela - to samo. Nie ma tesknoty lokalnej jako takiej. "Poznan miasto know how, poznan-miasto doznan"? Nie czuje, by mnie cos tu ominelo. No, slyszalam o nowej Starej Drukarni. Trzeba obczaic.  Jakby nie bylo - inicjatywa prywatna. Nie publiczna.
Publiczna  inicjatywa to  terenowe przelajowe gry miejskie  od pol roku.  Pobijanie rekordu: ile poznaniacy  moga wytrzymac w korkach bez rozlewu krwi?
Pomysl rozladowania korkow - czyli "zamieniamy auta na MPK" mial byc  uskuteczniony wprowadzeniem bus pasow i  zwiekszenia przejezdnosci  tramwajow ogolnie. Auta z torow.
Zamiast tego,  z okazji Euro 2012 szybko trzeba podwyzszyc ceny biletow MPK.
Czy  ludzie wybrani przez innych  ludzi do wladz miasta w ogole maja jeszcze jakis kontakt z lokalna rzeczywistoscia? 
Czy surrealizm moglby  narodzic sie na polskiej scenie artystycznej? albo dada?
Nie,  bo ich zalozenia  od-realnienia/ponad/poza/gdziej indziej/inaczej i dziwnie   sa w polskiej rzeczywistosci doskonale zakorzenione i rozwiniete na co dzien.
Nie trzeba szukac ucieczki od zwyklego reala, kwiatki absurdu rosna obficie na polskich grzadkach. 






Placenie podatkow  bolalo by mniej, gdyby bylo widac na co ida.  Pan w urzedzie ma pensje z mojej pracy.  Pytam  go:
-Dobry. Chce zalatwic to i to. mam ten i ten potrzebny druk. Musze jeszcze zaplacic. Gdzie moge to uczynic?
-Tam i tam jest kasa.
Ok,  wychodze z kolejki, ide do kasy. Szukam druku do wypelnienia, mowie:
-Dobry. Chce zaplacic, gdzie moge wypisac druk?
-Druk? tu nie mamy, musi pani z informacji dostac.
-Ale pan z informacji wlasnie mnie  tu przyslal i niczego nie dawal.
-To stamtad musi miec pani druczek.
Wracam do informacji, wpycham sie na bezczela bez kolejki.
-Przepraszam,  potrzebuje  jeszcze od pana druk  do uiszczenia oplaty. Wyslal mnie pan do kasy, ale bez druku.
-A myslalem, ze pani go ma.

Szuflandia.
Zyjemy w szuflandii. Sur-, czy unter-, nad czy pod - nie trzeba nic, ponad to , co mamy.

Czasem, gdy cos milego sie zdarzy,  zyczliwa osoba, pomocna,  ktos sie postara, pomoze, wytlumaczy i nawet usmiechnie. i o boze, zamiast normalnego przyjecia takiego zachowania, czuje  wdziecznosc wypelniajaca mnie niby Terese w ekstazie,  ze takie szczescie  i laska wyjatkowa mnie spotkaly. Wzruszenie mnie ogarnia i poczucie wyjatkowosci tego dnia nie opuszcza przez dluzszy czas.
Zespol uprzejmosci nabytej.

Gdy pytam brata, jak on z kolei czuje sie, gdy zawita czasem do Poznania, zyjac na codzien w Lodzi,  gdy pytam za czym teskni, odpowiada z ciezkim westchenieniem:
-Za Europa.

Oto jak sie zmienia punkt patrzenia w zaleznosci od siedzenia. 

**********************************

W ciagu tego roku, a od jego poczatku nie minelo jeszcze sto dni bylam, mieszkalam,  przejezdzalam, biesiadowalam  lub nocowalam,  dluzej lub tylko tranzytem,
generalnie: veni & vidi na wlasne oczy:  hmm.. pomyslmy..
Niemcy
Grecja
Czechy
Wegry
Serbia
Macedonia.
I ciesze sie okropnie na to, ze to dopiero 1/3 roku.

W zeszlym  roku, kiedy to zyczylam sobie podrozowac, bylam  "tylko" w Niemczech, Stanach i we Wloszech.  Nie trzeba wielkiej kasy. Trzeba kontaktow,  internetu, zaproszenia lub dobrej organizacji.
Za  wakacje  w Polsce nie placi sie duzo mniej niz zagranica, to juz truizm, ale ze bilet
Ryanair: Wroclaw-Kreta, czy Wizzer: Poznan-Rzym  jest w okolo-cenie  biletu pkp Poznan-Wawa, to juz naprawde duuuuuuza i mila niespodzianka. i grzechem  jest z niej nie korzystac.
Przeszkoda wiec nie jest kasa, ani czas ( do Grecji samolotem 3 godziny, do Gdanska pociagiem:6 godz)  tylko umyslowe bariery jezykowo-lekowo-niedowierzaniowe.
Yes, we can!!!


No comments:

Post a Comment