Wednesday, November 14, 2012

listopad: 2,300km pozniej

Jeszcze 03.11 mielismy pozegnalne beach party, jeszcze ludzie sie spokojnie zanurzali w cieplych falach Morza Libijskiego a otoczakowe plaze grzaly w tylek, ale teraz to juz koniec!...

Nie przepadam za ciemna, mokra jesienia. Kiedy wszechobecny ziab przenika do kosci i paralizuje od srodka. Powoduje kulenie sylwetki (fizycznie) i zamykanie sie w sobie (psychiczne). Kiedy wstaje i jest ciemno i kiedy koncze dzien pracy - zapada mrok. To takie przygnebiajace. Kazdy to wie i co roku powtarzamy te brrrr-frazesy. Tym razem jednak nie przeszlam fazy przystosowawczej, wrzesien, pazdziernik - lato-lato, poczatek listopada - mhmmm, nadal (moje) lato i JEBS! 
Polska, Niemcy - ciemnica, mglawica, jesien! 
z 27 st.C bach na max.7 st.C.
Z japonek w kozaki, z tuniki w plaszcz!
To boli i niemalze obezwladnia.
 Zwlaszcza, ze nie moglam znalezc czapki przez kilka pierwszych dni.
Po ustawieniu azymutu na polnoc, po Macedonii, po Serbii tak nas przywitaly Wegry. I tak juz pozostalo:

No comments:

Post a Comment