Wednesday, October 12, 2016

Kiedy umiera Nadzieja, a życie jest popieprzone, czyli rozgryźć Greka Zorbę

W jednym czasie usłyszałam kilka historii i  wszystkie razem zsumowane pokazują, że życie jest dziwne, niesprawiedliwe i jakby ...nie ma się czym przejmować ani na co liczyć. 
(W kuluarach, po północy, przy kolejnej butelce wina można by rzucić enigmatycznie i filozoficznie: życie jest pojebane i nic z tym nie zrobimy, ale postanowiłam myśl rozwinąć, bo wina brak, a do północy jeszcze daleko).

Wizyta przyjacióły ze studiów: powróciły stare historie, przypałowe anegdoty, dalsze losy, których jakoś (jakimś cudem) nie wyhaczylam na fejsie. Przypomniała mi o wielu postaciach zakurzonych w pamięci, przywołując jednocześnie inne opowieści o innych znajomych... 
Zagubieni sie odnaleźli, dobrze rokujący zgubili się po drodze. Prymusi nie umieją podbić rynku pracy, a ledwo radzące sobie słoiki cudownie rozwinęły skrzydła i robią fajne kariery. Niepozorne dziewczę przeistoczyło się w kosmopolitkę z bajecznie bogatym facetem, a inna cichutka, nierzucająca się w oczy panna stała się super ogarnietą, przebojową mamą, żoną i businesswoman. Ktoś inny, kolorowy ptak z widokami i koneksjami skończył jako szarobury buc za brudną ladą. Błyskotliwy kujon zdobywający najwyższe naukowe stypendia na obu kierunkach nie umie znaleźć pracy ani wyprowadzić się od rodziców.. a inny towarzyski wesołek z pełnego domu, z wielką rodziną stał się zdziwaczałym singlem i znikł z radarów. 
Tyle zaskoczeń i znaków zapytania z przeszłości. 
I z teraz.
Jeden taki, niegłupi, zdawałoby się na poziomie facet znów się po pijaku rozwalił, znów mu się udało, nikogo nie zabił, ze śpiączki się wybudził, trwałych uszkodzeń brak. Miesiąc później widziano go "celebrującego" obficie swoje wyzdrowienie i szczęście. W tym czasie w innym miasteczku mama dwójki maluchów, ładna, fajna, ciepła babka walczy z rakiem i choć nikt nie obwieszcza niczego, z zagranicy został ściągnięty brat i wujostwo z kontynentu. 
Dureń pije i żyje a rak zabiera 28-letnią mamę, która bardzo, bardzo walczy i powoli przegrywa. 

Nie wiem, czemu tak jest. Czemu życie jest tak niesprawiedliwe. Przewrotne. Żeby było jeszcze okrutniej, ta kobieta ma na imię po grecku Nadzieja. 

Nadzieja wcale nie umiera ostatnia. Dużo wcześniej potrafi ją zabić wyrodny, kainowy brat: PRZYPADEK. 

I tak myślę o ludziach, którzy zasłużyli na swój los, zapracowali ciężko, a czasem wcale nie. I nic już nie wiem, niczego nie rozumiem. Nie ma się czego bać, ale też na nic liczyć. Zrozumiałam o co chodziło Kazantzakisowi: trzeba żyć. Po prostu ŻYĆ. Tylko i aż tak. 


No comments:

Post a Comment