Tuesday, November 15, 2016

Życie w niebycie

Szok odstawienny powoli mija. Chciałabym powiedzieć, że robię sobie dobrze, że detoxy, sroxy, medytacje i lewitacje, ale to nieprawda. Skupiam się z całych sił na narzuceniu sobie solidnej rutyny, lecz dusza ma jako ten rumak narowisty, ani kija, ani marchewki. To, co było przez ostatnie 9 miesięcy ostro przedawkowanie, to pełna, ciągła DYSPOZYCYJNOŚĆ. Na wiecznym stand by. 24x7. No to teraz czas na dłuższą niedyspozycję. 

Dziś, po tygodniu od zatrzaśnięcia hotelowych wrót udało mi się osiągnąć idealnie rozplanowany dzień, z dzieckiem,  z 4 zdrowymi świeżymi posiłkami, z kp, z BLW, z dwoma spacerami, jedną krótką i jedną dłuższą drzemką (moją też!), z przerwą na pracę, z praniem, prasowaniem i chustonoszeniem. Była wspólna zabawa, trochę jogi (ja), poczytałam sobie też, potańczyłyśmy z młodą, a teraz klikam tego posta, mamy 19:30, dzieć wymordowany, nakarmiony i wymyty posapuje obok, już uśpiony. A dzień zaczęłam od prysznica w ogóle :) 

Taką rutynę to ja codziennie poproszę!


No comments:

Post a Comment